Marcin Woźniak: Powiedziałem zawodnikom, żeby grali na luzie

- Nie mamy nic do stracenia, więc powiedziałem moim zawodnikom, by grali na luzie i cieszyli się grą - powiedział Marcin Woźniak po kolejnej porażce swojego zespołu, tym razem ze Śląskiem Wrocław.

"Święta wojna" w nieco przyblakłych okolicznościach - pisaliśmy o meczu Anwilem Włocławek - Śląsk Wrocław jeszcze przed podrzutem pierwszej piłki. Choć wydawało się, że goście, jako murowany faworytem spotkania, gładko poradzą sobie z będącą w dołku ekipą gospodarzy, pojedynek miał wyrównany przebieg.
[ad=rectangle]
- Przez trzy dni przygotowań do tego spotkania, mówiliśmy sobie, że kluczowe będzie wejście w ten mecz na luzie, ale jednocześnie z energią i zaangażowaniem. Gramy bez żadnej presji, natomiast Śląsk cały czas walczy o jak najlepszą pozycję przed play-off. My nie mamy nic do stracenia, więc mówiłem moim zawodnikom, by grali na luzie, cieszyli się koszykówką i zrobili to, co drużyna z Tarnobrzega zrobiła przeciwko nam - powiedział już po zakończeniu spotkania trener Anwilu, Marcin Woźniak.

Przez dwie pierwsze kwarty włocławianie prowadzili wyrównaną walkę z rywalem, a pięć oczek przewagi do przerwy Śląsk uzyskał dopiero w dwóch ostatnich akcjach tej części meczu. W trzeciej oraz na początku czwartej kwarty uwidoczniła się przewaga gości, którzy prowadzili już 62:53 czy 75:66, a na cztery minuty przed końcem - 84:76. Anwil walczył jednak do końca i po udanych zagraniach Hrvoje Kovacevicia oraz Deonty Vaughna, przewaga Śląska stopniała do tylko dwóch oczek (82:84). Końcówkę jednak skuteczniej rozegrali goście.

- Trochę uciekła nam druga kwarta, w której rywale bardzo dobrze wykorzystali przewagę na pozycji numer pięć. Robert Tomaszek i Aleksandar Mladenović łatwo dochodzili do pozycji rzutowych. W trzeciej odsłonie zmieniliśmy nieco sposób krycia i już tak mocno nas nie karcili, ale nadal grali skutecznie pick and rolla. Mimo to zabrakło nam niewiele, gdyby Greg Surmacz trafił trójkę przy stanie 82:84, mogłoby być zdecydowanie inaczej - dodał Woźniak.

Rottweilery przegrały mecz, choć miały więcej asyst, niż rywale (24:17), a także więcej przechwytów (10:3), więcej zbiórek w ataku (11:7) i popełniły mniej strat (8:19). Wrocławianie odpowiedzieli znakomitą skutecznością, m.in. zza łuku (12/25). Po zakończeniu spotkania szkoleniowiec gospodarzy był jednak zadowolony z postawy drużyny, a grę zespołu nagrodzili również brawami kibice.

- Jestem zadowolony z tego, że moi gracze zrobili na parkiecie to, co sobie ustalaliśmy przed meczem. Pomimo braków kadrowych walczyliśmy z rywalem jak równy z równym i wygraliśmy atakowaną tablicę. Dzięki zbiórkom w ofensywie mogliśmy ponawiać akcje z tego elementu zdobyliśmy 12 punktów. To pokazuje, że zespół walczył - zakończył trener Anwilu.

Komentarze (2)
avatar
KD
16.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skąd my to znamy?!?
Ale przynajmniej jeszcze jakiś pomazaniec bankructwa wam nie ogłosił. Prezydent miasta daje kasę więc przynajmniej jest nadzieja na przyszły sezon.
We Wrocku będziemy na was
Czytaj całość
avatar
b90
16.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak zawsze walczyli, jak zwykle przegrali ... Nie wiem po jakiego grzyba były te zwolnienia. Można było chociaż zakończyć sezon na 9-10 miejscu, a nie na 12 ...