Zespół Miliji Bogicevicia znacząco poprawił swoje wyniki i włączył się na poważnie do walki o fazę play-off. Polski Cukier nie był zatem bez szans na wygraną w Koszalinie. Zresztą początek w wykonaniu beniaminka był całkiem niezły. Później jednak kontrolę przejęli Akademicy, którzy do przerwy prowadzili już 42:32.
[ad=rectangle]
- Myślę, że dla AZS Koszalin było to jedno z lepszych spotkań w ostatnim czasie. Myślę, że o sukcesie Akademików zaważyły dwa czynniki - niesamowita skuteczność z dystansu. Gospodarze trafiali niemal z każdej pozycji i trudno było ich zatrzymać. Próbowaliśmy różnych zagrywek, ale żadna z nich nie przynosiła skutku. Koszalinianie pokazali, że w ich składzie są zawodnicy, którzy potrafią robić różnicę - to Szewczyk, Austin, Radenović - podkreśla szkoleniowiec Polskiego Cukru Toruń.
Po przerwie beniaminek ruszył się do ataku. W kilka minut odrobił wszystkie straty i był na dobrej drodze do tego, aby faktycznie powalczyć w Koszalinie. Tyle że... tak się nie stało. Gospodarze mieli załamanie dyspozycji, ale jak już się obudzili, to w wielkim stylu. Mianowicie przyklepali wygraną nad groźnym przeciwnikiem. - Myślę, że nie mamy czego się wstydzić. Staraliśmy się i myślę, że pokazaliśmy się z całkiem niezłej strony - uważa Serb.
Przed spotkaniem koszykarze toruńskiego klubu bardzo mocno szykowali się na pojedynek z Qyntelem Woodsem. Amerykanin na parkiecie... jednak się nie pojawił, co mocno wszystkich zaskoczyło.
- Nie ukrywam, że obawiałem sytuacji, jak zareagujemy na brak Qyntela Woodsa. Taka sytuacja była na naszą niekorzyść, ponieważ szansę otrzymali zawodnicy, którzy na co dzień mniej grają i bardzo chcieli się pokazać. Udowodnili, że mogą być ważnymi postaciami tego zespołu - mówi Bogicević, który nie desygnował jeszcze do gry Marcina Nowakowskiego.
- Nowakowski nie grał, ponieważ miał dość długą przerwę. Nie chcieliśmy na siłę wprowadzać tego chłopaka do gry. On nie jeszcze na 100 procent do gry. Nie chcemy go wprowadzać do gry za szybko - zaznacza szkoleniowiec.