W ostatnim tygodniu zespół MKS Dąbrowa Górnicza przebywał na Pomorzu, gdzie rozegrał trzy spotkania - z Wilkami Morskimi Szczecin, AZS Koszalin (zaległy mecz) i Treflem Sopot. Dąbrowianie dość nieoczekiwanie odnieśli dwa zwycięstwa, ulegając jedynie Akademikom.
[ad=rectangle]
- Jechaliśmy do Sopotu z ogromną chęcią zwycięstwa. Każdy zawodnik zdawał sobie sprawę, że możemy wygrać ten mecz. Mówiliśmy graczom przed meczem, że stać nas na zwycięstwo w Sopocie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej wyprawy na Pomorze, ale na tym nie kończymy. Chcemy w kolejnych meczach grać o pełną pulę - podkreśla Wojciech Wieczorek, opiekun MKS Dąbrowa Górnicza.
Sobotnie spotkanie z Treflem Sopot jednak nie zaczęło się po myśli gości. Beniaminek z Dąbrowy przegrywał już 12:26. - Pierwsza kwarta kompletnie nam nie wyszła. Ten początek meczu nie ułożył się w ogóle po naszej myśli. Po kilku minutach przegrywaliśmy różnicą ponad 10 punktów. Wydawało się, że wszystko jest już rozstrzygnięte i jasne - dodaje Wieczorek. Tak się jednak nie stało...
Dąbrowianie w tym meczu wykonali kawał dobrej roboty. Przegrywali już różnicą ponad 10 punktów, a mimo wszystko się nie poddali i walczyli do samego końca, co dało im zwycięstwo. Drużyna z Dąbrowy Górniczej legitymuje się obecnie bilansem 6-10. Z kolei sopocianie wygrali w tym sezonie dziewięć z 16 spotkań.
- Nie poddaliśmy się. Na przestrzeni trzech kwart graliśmy twardo obronie i mądrze w ataku. W czwartej odsłonie doprowadziliśmy do remisu - samą końcówkę rozegraliśmy świetnie. Zawodnicy zrealizowali moje założenia - ci właśnie gracze mieli dostawać podania i kończyć akcje. W świetnej dyspozycji byli Ken Brown i Myles McKay - zaznacza trener z Dąbrowy.