Podopieczni Pawła Turkiewicza przez trzy kwarty mieli nad Stelmetem Zielona Góra kilka punktów przewagi. Wicemistrzowie Polski straty odrobili dopiero w ostatniej odsłonie spotkania. - Nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że możemy przegrać ten mecz. Wiadomo, że tracąc 16 oczek nie jest łatwo wrócić do gry, trzeba podwójnie pracować w obronie, by zniwelować stratę do rywala. W tym meczu to nam się udało, pomogło nam dobre przygotowanie fizyczne na czwartą kwartę, mieliśmy więcej sił niż drużyna z Lublina - przyznał Przemysław Zamojski.
[ad=rectangle]
Mimo porażki w Winnym Grodzie, Wikana Start Lublin postawiła biało-zielonym bardzo trudne warunki i do końca biła się o zwycięstwo. - Nie tyle, co zlekceważyliśmy lublinian, tylko po prostu mieliśmy mocny tydzień treningów, do tego wypadło kilka osób ze składu. To zaburzyło naszą atmosferę w drużynie. Źle podeszliśmy do meczu - myśleliśmy, że będzie łatwo i przyjemnie, a okazało się, że na parkiecie musieliśmy zostawić sporo energii i męczyć się, by wrócić do gry. Cieszy jednak fakt, że objęliśmy prowadzenie i mamy dziewiąte zwycięstwo z rzędu - dodał "Zamoj".
Zielonogórzanom trudno było znaleźć odpowiednią motywację na starcie z beniaminkiem po ubiegłotygodniowej konfrontacji z mistrzami Polski ze Zgorzelca. - To naturalne myślenie u człowieka, że po super emocjonującym meczu z pierwszą drużyną w tabeli, a w kolejnej rundzie gra się z ostatnim zespołem, to zawsze jest lekkie rozprężenie. Cieszymy się, że wygraliśmy mecz i mamy już go za sobą - zakończył Zamojski.