Mikołaj Witliński: Druga runda to nasze "być albo nie być"

- Druga runda to nasze "być albo nie być", ale musimy się koncentrować na każdym kolejnym meczu - mówi Mikołaj Witliński przed meczem z Polskim Cukrem Toruń.

- Oczywiście, że pamiętam pierwszy mecz z Toruniem. Trudno go nie pamiętać, aczkolwiek staram się o tym nie myśleć i nie wracać do tego. Mamy nową rundę i wszystko zaczyna się od początku - mówi Mikołaj Witliński, skrzydłowy Anwilu Włocławek w przededniu rywalizacji z Polskim Cukrem Toruń. W pierwszym spotkaniu obu zespołów w sezonie 2014/2015, które jednocześnie było inauguracją ligi, to beniaminek wygrał 85:74.
[ad=rectangle]
W sobotę Rottweilery zaczynają bardzo ważny etap sezonu. Polski Cukier plasuje się obecnie na 11. miejscu w tabeli z punktem straty do włocławian. Anwil więc, licząc na grę w najlepszej ósemce po zakończeniu sezonu zasadniczego, musi rozpocząć rundę rewanżową od wygranej.

- Nie wyobrażam sobie tego, że Anwil mógłby nie grać w ósemce i nie bił się o najwyższe cele. To jest tradycja tego klubu i trzeba ją kontynuować. Dlatego druga runda to nasze "być albo nie być". Jednocześnie jednak musimy się koncentrować na każdym kolejnym meczu i nie wybiegać daleko w przyszłość. W sobotę chcemy wyjść na parkiet z nastawieniem, że ten mecz jest dla nas najważniejszy - dodaje Witliński.

Forma Anwilu od kilku kolejek charakteryzuje się idealną sinusoidą o amplitudach dalece oddalonych od siebie. Fantastyczny mecz przeciwko Polfarmexowi Kutno (87:66), włocławianie zanotowali tuż po katastrofalnym spotkaniu przeciwko Śląskowi Wrocław (72:91) i tuż przed deklasacją w Koszalinie (64:89).

- W Koszalinie rzeczywiście zagraliśmy bardzo źle jako zespół i przegraliśmy bardzo wyraźnie. Z Polfarmexem za to zagraliśmy bardzo dobrze i... sam nie wiem jak to wytłumaczyć. Te nasze wahania formy... Na pewno musimy pracować nad tym by ograniczyć falowanie formy z naszej strony. Mam nadzieję, że ustabilizujemy naszą dyspozycję już na samym początku rundy rewanżowej, czyli w meczu z Polskim Cukrem - tłumaczy Witliński.

19-letni zawodnik miał trudności z wywalczeniem minut na parkiecie w kilku spotkaniach w listopadzie oraz grudniu, ale w starciu z AZS Koszalin otrzymał aż 20 minut i jako jeden z nielicznych graczy Anwilu zaprezentował się z dobrej strony. Witliński grał odważnie, agresywnie i skutecznie i raczej przekonał do siebie trenera Predraga Krunicia.

- Nigdy nie rozmawiałem z trenerem odnośnie minut na parkiecie. Nie chcę oceniać tego, czy już przebiłem się do rotacji czy nie... Nie mnie to oceniać. Ciężko pracuję na treningach, a na meczach staram się robić wszystko na 100 procent niezależnie od czasu spędzanego na parkiecie - kończy Witliński.

Źródło artykułu: