Gdy Anwil Włocławek rozpoczął sezon od stanu 0-4, nerwowość i frustracja były dominującymi emocjami w korytarzach Hali Mistrzów. Co ciekawe jednak, gdy po czterech kolejnych meczach, już po skrzydłami nowego trenera Predraga Krunicia, poprawił się styl, ale bilans tylko drgnął - 1-7 po ośmiu kolejkach - nerwowość i frustracja ustąpiły miejsca nadziei. Pomimo porażek, trzech w czterech meczach, pojawiło się światełko w tunelu.
[ad=rectangle]
Po raz pierwszy Rottweilery zaprezentowały się powyżej oczekiwań w meczu z PGE Turowem Zgorzelec. Mistrz Polski, który radzi sobie fantastycznie w tym sezonie, jeszcze pod koniec trzeciej kwarty przegrywał u siebie z Anwilem. Ostatecznie faworyt jednak wygrał, a w kolejnym starciu włocławianie musieli uznać wyższość kolejnego medalisty poprzedniego sezonu - Stelmetu Zielona Góra. Przez 35 minut górą były Rottweilery, ale w końcówce - podobnie jak PGE Turów - Stelmet przechylił szalę meczu na swoją korzyść.
Oba mecze pokazały zatem, że potencjał drużyny jest zdecydowanie większy, niż aktualny bilans. Tym samym z nadzieją spoglądano w przyszłość, wszak po serii trudniejszych meczów, Anwil miał zmierzyć z przeciwnikami lżejszej wagi: Wikaną Startem Lublin, Energą Czarnymi Słupsk oraz MKS Dąbrową Górniczą. Trzy zwycięstwa w trzech meczach pokazują, że zespół podążą w dobrą stronę.
Bilans 4-7 to katastrofa z punktu widzenia przedsezonowych zapowiedzi i oczekiwań, ale jednocześnie jest to bilans, która pozwala zachować nadzieje na grę w play-off i nieco zapomnieć o fatalnym początku sezonu. Dla Anwilu obecnie każdy mecz jest na wagę złota i porażka w którymkolwiek z trzech poprzednich starć byłaby pogłębieniem dramatu. Biorąc pod uwagę fakt, że pięć zespołów zdecydowanie wyróżnia się w Tauron Basket Lidze, o trzy dalsze miejsca w play-off walczy zatem... reszta stawki. Zajmujący obecnie 8. miejsce w tabeli zespół Energi Czarnych Słupsk ma tylko... dwa zwycięstwa więcej niż przedostatnia Polpharma Starogard Gdański.
Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że Anwil zaczął wygrywać (do grania na miarę oczekiwań kibiców, jak i samego klubu jeszcze trochę brakuje) w momencie, gdy rozbrzmiewał, może nie ostatni, ale przedostatni dzwonek. Trzy zwycięstwa sprawiły jednak, że koszykarze z Włocławka wreszcie poczuli się mocni.
- Długo czekaliśmy na to zwycięstwo, ale w końcu je mamy i jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni - cieszył się po pierwszej wygranej w Hali Mistrzów (nad Energą Czarnymi) Konrad Wysocki. - Nareszcie zaczęliśmy wygrywać. W końcu możemy przyjść na trening uśmiechnięci i naprawdę mamy się z czego cieszyć - dodawał po kolejnym zwycięstw Andrea Crosariol. - Jak się przegrywa, nigdy nie jest fajnie w szatni. Zwycięstwa natomiast budują atmosferę w drużynie - stwierdził z kolei Greg Surmacz.
Po trzech wygranych, atmosfera we Włocławku jest naprawdę dobra. Mając jednak świadomość tego, jak ważne mecze czekają Anwil w najbliższych kolejkach - z nieobliczalnym Jeziorem Tarnobrzeg w najbliższą sobotę u siebie oraz bardzo mocnym Śląskiem Wrocław w poświąteczną niedzielę na wyjeździe - trenerzy uznali, że w tym roku zawodnicy Rottweilerów zbytnio nie odpoczną. O ile rok temu terminarz pozwolił na ponad trzydniowy urlop graczom i trenerom, o tyle obecnie nie ma co liczyć na podobną sytuację, a treningi zaplanowano także w trakcie świąt.
Wszystko po to, by rok 2014 zakończyć pozytywnym akcentem. I nieco zamazać fatalny obraz, który nieustannie kojarzony jest z drużyną Anwilu Włocławek od kilku miesięcy.