Grzegorz Grochowski: Mieliśmy zwycięstwo na talerzu

- Mieliśmy zwycięstwo na talerzu, ale w końcówce zabrakło nam szczęścia. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko - mówi Grzegorz Grochowski, rozgrywający Polfarmeksu po porażce z PGE Turowem.

Kapitalne widowisko stworzyły ekipy PGE Turowa Zgorzelec i Polfarmexu Kutno, w którym ostatecznie triumfowali mistrzowie Polski 91:89. Gospodarze wywalczyli zwycięstwo dopiero w ostatniej akcji, w której rzutem z dystansu popisał się Vlad-Sorin Moldoveanu.
[ad=rectangle]
- Wydaje mi się, że nie popełniliśmy w tej akcji żadnego błędu. Vlad Moldoveanu nie miał zbyt dużo miejsca do rzutu, bo Mateusz Bartosz doskoczył do niego bardzo blisko. Niestety, Rumun był skuteczny pomimo defensywy i presji wyniku - tłumaczy Grzegorz Grochowski, rozgrywający Polfarmeksu.

Choć wynik ostatecznie przemawia za zgorzelczanami, to jednak kutnianie pozostawili po sobie wyjątkowe dobre wrażenie. Kapitalne spotkanie rozegrał Kwamain Mitchell, który uzbierał 38 punktów, oddając przy tym zaledwie 19 rzutów z gry.

- Mieliśmy zwycięstwo na talerzu, ale niestety się nie udało. Koszykówka to jednak gra błędów, a my na pewno kilka popełniliśmy. Przede wszystkim, popełnialiśmy straty, które PGE Turów wykorzystywał za każdym razem, a dodatkowo - nie zatrzymaliśmy szybkiego ataku rywala. A zgorzelczanie to zespół, który świetnie gra z kontry niezależnie od tego, czy po zbiórce, czy po straconych punktach - dodaje Grochowski.

Przy 12 stratach gospodarzy, beniaminek TBL stracił 15 piłek w ataku. Różnica nie jest więc w żaden sposób drastyczna. Dysproporcję widać jednak w kolumnie "punkty zdobyte po szybkim ataku" - 23:8 na korzyść miejscowych.

- Słyszałem opinię, że przed meczem taką przegraną bralibyśmy "w ciemno". Na pewno nie zgadzam się z tym. Jedziemy na każdy mecz by wygrać i do Zgorzelca też jechaliśmy wygrać. Było blisko, na pewno z tej porażki możemy wyciągnąć coś cennego. Ale jechać na mecz z myślą "powalczymy i będzie dobrze", to bez sensu - sumuje playmaker Polfarmeksu.

Źródło artykułu: