MŚ, gr. A: Hiszpanie udzielili kolejnej lekcji

Matadorzy z Hiszpanii nie spuszczają z tonu. Dwa gładkie zwycięstwa z niżej notowanymi rywalami nie były dziełem przypadku. Miejscowi bez problemów rozprawili się tym razem z reprezentantami Brazylii.

Iran uległ kolektywowi Serbii

Hamed Haddadi i Mohammadsamad Nikkhah Bahrami nakręcali grę Iranu, ale nawet 49 punktów azjatyckiego duetu okazało się niczym w porównaniu z drużynową siłą reprezentacji Serbii. Podopieczni Sashy Djordjevica wykorzystali pierwszą okazję do odbudowania się po bolesnej porażce z Francją, a ich kolejnymi rywalami będą solidni i nieprzewidywalni Brazylijczycy.

Kluczowa dla losów pierwszego pojedynku grupy A w pierwszy dzień września okazała się trzecia kwarta. Zespół z Bałkanów wyszedł z szatni naładowany pozytywną energią, co bardzo szybko miało swoje odzwierciedlenie na tablicy wyników. Serbowie potraktowali rywali prawym sierpowym, a ci bezwładnie stoczyli się na matę, z której nie powstali już do ostatniej syreny.

Brązowych medalistów mistrzostw świata z 2010 roku do drugiego triumfu w tegorocznych rozgrywkach poprowadził Nemanja Bjelica. 26-latek zaliczył najlepszy mecz podczas turnieju w Hiszpanii, a jego 18 punktów i 10 zbiórek w końcowym rozrachunku okazało się dla Serbii wręcz bezcenne. 16 oczek uzbierał jeszcze utalentowany obwodowy, Bogdan Bogdanovic.

Iran wciąż czeka za premierowym triumfem i najprawdopodobniej doczeka się go dopiero w środę. Warunkiem lepsza dyspozycja od reprezentantów Egiptu. W pojedynku z Serbami azjatyckiemu zespołowi zabrakło wsparcia graczy drugiego planu. Wspaniały mecz rozegrał Hamed Haddadi, autor dwudziestu dziewięciu punktów (10/10 za dwa) i pięciu zbiórek. Nie do zatrzymania był też Nikkhah Bahrami, zdobywca dwudziestu oczek (8/14 z gry), ale cały wysiłek dwójki liderów Iranu pełzł na niczym.

Iran - Serbia 70:83 (18:21, 20:21, 13:25, 19:16)

Iran: Haddadi 29, Nikkhah Bahrami 20, Kazemi 6, Afagh 6, Yakhchali 3, Jamshidi 2, Sahakian 2, Kamrani 2, Arghavan 0, Kardoust 0.

Serbia: Bjelica 18, Bogdanovic 16, Raduljica 13, Katic 8, Teodosic 8, Stimac 6, Markovic 5, Simonovic 4, Kalinic 3, Jovic 2.

Egipt zrównany z ziemią

Tak naprawdę o konfrontacji tego typu ciężko cokolwiek napisać. Francuzi okazali się bezwzględnymi dominatorami, którzy nie pozostawili na rywalach suchej nitki i wygrali różnicą aż 39 punktów, odnosząc drugi triumf na trwającej w Hiszpanii imprezie.

Trener Trójkolorowych, Vincent Collete, skorzystał z okazji i desygnował do gry zawodników drugiego planu. 11 punktów skompletował chociażby niewidoczny we wcześniejszych spotkaniach Florent Pietrus, a po 9 oczek zapisali w swoich dorobkach zawodnicy NBA - Nicolas Batum i Evan Fournier. Dla tego drugiego to dopiero pierwsza zdobycz na tegorocznych mistrzostwach świata.

Pod koszami karty rozdawał 22-letni Joffrey Lauvergne, który małymi krokami wyrasta na jedną z czołowych postaci nie tylko Francji, ale i całego turnieju. Podkoszowy miał tym razem 12 punktów i 7 zbiórek, a jego drużyna wygrała walkę na deskach w stosunku aż 41-23. Obecni Mistrzowie Europy byli również skuteczni niczym chirurg - umieścili w koszu aż 38 na 58 oddanych rzutów z gry.

Po stronie Egiptu wyróżniającą się postacią ponownie był Ibrahim Elgammal, autor dwunastu oczek. Jeżeli drużyna Amra Abouelkhira ma w planach zakończyć rozgrywki w Hiszpanii z chociażby jednym sukcesem, musi solidnie przygotować się do najbliższego starcia z przedstawicielami azjatyckiego Iranu.

Francja - Egipt 94:55 (23:15, 26:11, 19:10, 26:19)

Francja: Lauvergne 12 Pietrus 11, Diot 10, Tille 10, Fournier 9, Batum 9, Jackson 7, Kahudi 6, Heurtel 6, Gobert 6, Gelabale 5, Diaw 3.

Egipt: Elgammal 12, Genedy 11, Shousha 7, Gendy 6, Rabie 5, Kamal 4, Ibrahim 2, Elmekawi 2, Elsabagh 2, Badr 2.

Hiszpanie udzielili kolejnej lekcji

Hit dnia dla miejscowych Matadorów! Długo wyczekiwany pojedynek dwóch niepokonanych drużyn w najsilniej obsadzonej grupie A od samego początku do końca układał się pod dyktando podopiecznych Juana Orengi. Przebieg wydarzeń na parkiecie ustaliła już pierwsza, wysoko wygrana przez Hiszpanów kwarta.

Brazylijczycy starali się ze wszystkich sił, ale w starciu z gospodarzami tegorocznych mistrzostw świata najzwyczajniej w świecie zabrakło im argumentów. Canarinhos w przekroju całego meczu popełnili co prawda tylko sześć strat, ale z drugiej strony umieścili w koszu zaledwie trzy celne rzuty zza łuku przy jedenastu trójkach oponentów.

Prawdziwy popis swojego koszykarskiego rzemiosła w trzeciej kwarcie zafundował swoim kibicom 34-letni Pau Gasol. Nowy gracz Chicago Bulls zdobył aż 11 punktów z rzędu (!) i wywindował swoją drużynę na prowadzenie 58:40, co okazało się gwoździem do trumny rywali. Hiszpan ostatecznie zapisał w swoim dorobku 26 oczek i 9 zbiórek, a 12 punktów skompletował drugi najskuteczniejszy gracz po stronie wygranych, Sergio Rodriguez.

Brazylijczyków przed pierwszą porażką w trwających rozgrywkach nie zdołał uchronić nawet Leandro Barbosa. Słabe zawody rozegrali Nene Hilario (7 punktów, 2/7 z gry) i Tiago Splitter (6 punktów, 2/7 z gry). Kolejnymi rywalami drużyny prowadzonej przez Rubena Magnano będą Serbowie.

Brazylia - Hiszpania 63:82 (14:30, 18:15, 15:21, 16:16)

Brazylia: Barbosa 11, Varejao 10, Huertas 8, Hilario 7, Vieira 7, Splitter 6, Machado 6, Taylor 4, Neto 2, Garcia 2, Hettsheimeir 0.

Hiszpania: Pau Gasol 26, Rodriguez 12 Navarro 10, Marc Gasol 8, Llull 7, Fernandez 6, Calderon 5, Ibaka 5, Reyes 1, Claver 0, Abrines 0.

Źródło artykułu: