Właściwie od samego początku stało się jasne, że rywalizacji nadawać ton będzie ofensywa. PGE Turów natychmiast rzucił się do ataku i starał się punktować po szybkich akcjach. To zdawało egzamin, wskutek czego koszalinianie musieli gonić wynik. Akademicy dobrze prezentowali się w walce podkoszowej, ale długo nie miało to przełożenia na wynik.
Dopiero w drugiej kwarcie zawodnicy Igora Milicicia ruszyli w pościg za wicemistrzami Polski. Nic dziwnego, bo w jedenastej minucie meczu ich sytuacja była naprawdę nieciekawa. Gospodarze przegrywali dziesięcioma punktami i mogli albo się poddać, albo walczyć ze zgorzelczanami jak równy z równym. Co prawda gracze AZS-u słabo prezentowali się na dystansie, ale pod tablicami potrafili się przebić. Dzięki temu udało im się nieco zmniejszyć stratę do PGE Turowa, ale ten nadal znajdował się na prowadzeniu i wciąż prezentował się solidnie w ataku. To zasługa J.P. Prince'a, Filipa Dylewicza i Damiana Kuliga, którzy do przerwy zdobyli łącznie aż 36 punktów.
[ad=rectangle]
Po powrocie na parkiet zrobiło się naprawdę nerwowo. Zresztą emocjom dali upust zawodnicy, w efekcie sędzia rozdawał przewinienia techniczne. Niemniej jednak koszalinianie byli bardzo zdeterminowani i skuteczni, co sprawiło, że prawie udało im się dopaść przeciwnika. Prawie robi jednak wielką różnicę. Na nic zdała się dobra gra Darrela Harrisa pod tablicami, bo w końcówce trzeciej odsłony zgorzelczanie wyjść z narożnika.
Mało tego, później nie pozostawili już żadnych złudzeń. W odróżnieniu od akademików, podopieczni Miodraga Rajkovicia grali solidnie i nie zanotowali kolejnego zastoju w ataku. Zgorzelczanie z łatwością powiększyli prowadzenie i praktycznie kilka minut przed końcem meczu przypieczętowali wygraną oraz awans do półfinału play-off. AZS nie potrafił już odpowiedzieć, dlatego też zakończył sezon w marnym stylu.
Wspomniana wcześniej trójka graczy zespołu ze Zgorzelca świetnie spisała się też w drugiej części spotkania. Ostatecznie najlepszy okazał się Dylewicz, który zapisał na swoje konto aż 24 punkty, 5 zbiórek i 4 asysty. Kulig i Prince byli blisko double-double (ten pierwszy za sprawą zbiórek, drugi dzięki asystom), ale żadnemu nie udało się jednak dokonać tej sztuki. Inaczej było w ekipie gospodarzy, bo double-double było dziełem Harrisa (15 punktów, 12 zbiórek). Kiepskie to jednak pocieszenie w obliczu porażki.
AZS Koszalin - PGE Turów Zgorzelec 74:94 (21:30, 24:21, 20:21, 9:22)
AZS: Dunn 16, Robinson 16, Harris 15, Mielczarek 13, Wołoszyn 6, Trybański 6, Raczyński 2, Wrona 0, Czubak 0.
PGE Turów: Dylewicz 24, Prince 21, Kulig 18, Wiśniewski 6, Karolak 6, Chyliński 6, Taylor 4, Nikolić 4, Zigeranović 3, Krestinić 2, Stelmach 0.