Rosa jest jedyną niepokonaną drużyną w górnej lidze szóstek. Do niedzielnego popołudnia to miano dzieliła ze Stelmetem, ale porażka mistrza Polski w bezpośrednim spotkaniu sprawiła, że to właśnie radomianie nie zaznali jeszcze goryczy porażki w drugim etapie Tauron Basket Ligi.
Starcie 26. kolejki dostarczyło niesamowitych emocji. Losy pojedynku rozstrzygnęły się w samej końcówce. - Gratuluję drużynie Stelmetu stworzenia wspaniałego widowiska, walki, postawy. Myślę, że bardzo chcieli wygrać. Jeszcze większe słowa uznania dla naszych zawodników, nie tylko moich, bo również Marka (Łukomskiego, drugiego trenera-przyp. P.D.) i całego sztabu, za to, że się postawili i nie "pękli" - podkreślał Wojciech Kamiński.
Szkoleniowiec już po raz szesnasty w bieżącym sezonie mógł unieść ręce w geście triumfu. Nie dziwi więc to, że jest zadowolony z postawy podopiecznych. - Walczyliśmy, zostawiliśmy mnóstwo zdrowia i serca na parkiecie. Nie wszystko wychodziło tak, jak byśmy chcieli, po raz kolejny przegraliśmy tablicę, ale wygraliśmy mecz i z tego trzeba się cieszyć - zaznaczył. Gospodarze zanotowali 36 zbiórek przy 41 rywali.
Pomimo iż w czwartej kwarcie prowadzenie radomian zaczęło topnieć, a na półtorej minuty przed końcową syreną zielonogórzanie nie tylko odrobili straty, ale uzyskali przewagę 75:74 dzięki rzutowi Łukasza Koszarka z dystansu, szkoleniowiec Rosy długo czekał z wzięciem czasu. - Wiem, że wiele osób o tym mówi. Są różne szkoły, otwocka i pruszkowska, ale odnośnie time-outu w końcówce, proszę się nie denerwować, jestem zwolennikiem tego, że jeśli prowadzimy, to nie biorę czasu - zdradził opiekun dziennikarzom zebranym na konferencji prasowej.
Grę przerwał na 4 sekundy przed końcem, gdy wynik wynosił 82:81 na korzyść jego ekipy. - Mamy czas na wyprowadzenie akcji i lepiej jest ją wyprowadzać z linii końcowej. Słyszałem już różne komentarze na ten temat, nawet ludzie z hali pokazywali mi, żebym brał przerwę. To nie jest tak, że nie wiemy kiedy wziąć czas - tłumaczył.
"Kamyk" jest jedynym polskim szkoleniowcem w gronie sześciu trenerów prowadzących czołowe drużyny ekstraklasy. Jak się z tym czuje? - Radzimy sobie. Bez zawodników byśmy tego nie zrobili. Możemy coś nakreślić, powiedzieć, co mają robić, natomiast to oni rzucają, trafiają, bronią - przypominał. - My ich przygotowujemy, ale to nie jest sukces tylko mój czy nasz jako sztabu szkoleniowego, ale jest to sukces całej drużyny. Tak samo jest z porażkami, ale przeważnie za porażki "płaci" trener - zakończył z uśmiechem.
przed play-off