Karol Wasiek: Na początku chciałbym ciebie zapytać o emocje jakie towarzyszyły ci zaraz po decyzji, którą usłyszałeś?
Sek Henry: Czułem się źle już od momentu kiedy to wyszło na jaw. Na pewno mogę zapewnić kibiców, że wiele mnie ta sytuacja nauczyła. Nie zrobiłem tego celowo. Muszę jednak z tym żyć dalej i zacząć od dnia dzisiejszego myśleć pozytywnie. Na tym przecież nie skończy się moja kariera. Mogę obiecać, że to już nigdy w mojej karierze się nie powtórzy.
Możesz zdradzić, co to była za substancja?
- To była odżywka, którą używa się w przygotowaniach do sezonu w Stanach Zjednoczonych. To nie były żadne sterydy, czy marihuana, a takie głosy słyszałem. Jestem koszykarzem, który chce być jak najlepszy, nie przyjechałem do Koszalina się zabawiać.
Spodziewałeś się, że ta kara będzie wynosić sześć miesięcy?
- Szczerze mówiąc to ciężko powiedzieć, czego się spodziewałem. Czasami miałem takie myśli, że zostanę uniewinniony i będę mógł wrócić do gry. Tłumaczyłem sobie to tym, że jestem człowiekiem o dobrym charakterze, który nigdy nie miał takich problemów. Trenerzy, jak i inni zawodnicy mogą to przecież potwierdzić, że jestem człowiekiem, który bardzo ciężko pracuje na treningach, a to co się stało, to po prostu przypadek.
To chyba srogi wyrok dla ciebie?
- To prawda. Tak jak mówiłem, myślałem, że może zostanę uniewinniony bądź kara będzie wynosić trzy miesiące. Wierzyłem w taki scenariusz. Nie spodziewałem się, że będę musiał pauzować sześć miesięcy. Dla mnie to trudne do zrozumienia, że ludzie niewinni jak ja - otrzymają taką samą karę, jak ludzie, którzy zrobili to celowo.
Czujesz się winny? Uważasz, że zrobiłeś źle?
- Nie uważam, żebym zrobił coś źle. Powtórzę: ta sytuacja po prostu się wydarzyła, to przypadek i nic więcej. Wierzę, że ludzie uwierzą w moje tłumaczenia. Ja jestem naprawdę uczciwym człowiekiem. Moi rodzice gdy się o tym dowiedzieli to byli sfrustrowani, ale gdy im wyjaśniłem całą sprawę to uwierzyli mi i przyjęli moje stanowisko. Mówili mi, że mam myśleć pozytywnie i się nie załamywać.
Jak wyglądało przesłuchanie w Warszawie? Słyszałem, że było bardzo emocjonalne.
- Ciekawostką jest fakt, że do Warszawy pojechałem pociągiem. Podróż trwała aż dziewięć godzin i miałem naprawdę sporo czasu na rozmyślanie w tej sprawie (śmiech). Tak, to prawda. Było sporo emocji, ale nie mogło przecież być inaczej, bo walczyłem o swoją koszykarską karierę. Wiem, że część ludzi, którzy byliby w podobnej sytuacji w ogóle by nie pojechało na przesłuchanie, po prostu by czekało na wyrok. Ja pojechałem do Warszawy, żeby przekazać wszystkim przyczyny swojego zachowania. Na miejscu spotkałem się z agentem i wspólnie rozmawialiśmy na temat tej kwestii.
Co zamierzasz robić w niedalekiej przyszłości?
- Wróciłem już do Stanów Zjednoczonych. Będę trenowałem indywidualnie na sali oraz w siłowni, tak aby przez ten okres stać się lepszym zawodnikiem. Mam sześć miesięcy na to, żeby to uczynić.
Przyjechałeś z drużyną na mecz z Energą Czarnymi Słupsk w ostatnią niedzielę. Powiedz mi, dlaczego nie pojechałeś od razu do Stanów Zjednoczonych?
-
To proste - przyjechałem wspierać mój zespół. Czułem się częścią tego zespołu, mimo że już de facto nie mogłem grać. Wiem, jak ważne to było spotkanie dla naszego zespołu i naszych kibiców. To były derby, kocham tę atmosferę w tych meczach, dlatego przyjechałem. Specjalnie przebukowałem swój bilet, żeby być na tym meczu.
AZS Koszalin to ważny klub w twoim sercu?
- Oczywiście i nic tego nie zmieni. Kocham fanów tego klubu, oni wierzą w moją niewinność i bardzo im za to dziękuję. Jestem lojalną osobą. Ludzie, którzy znają mnie, wiedzą, że nie zrobiłem tego celowo.