Dwie wieże dały zwycięstwo - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Energa Toruń

Krakowska Wisła Can Pack nie zachwyciła stylem, ale wysoko pokonała mającą problemy kadrowe Energę Toruń. Świetnie spisała się Zane Tamane, której wtórowała Jantel Lavender.

Sobotnie spotkanie było kolejnym kiedy krakowianki mocno się męczyły. Brakowało im przede wszystkim sportowej agresji, którą zdominowałyby rywalki. Te zaś nadspodziewanie prosto dochodziły do pozycji strzeleckich. Kawał pożytecznej roboty wykonywała Joyce Iamstrong. Największe słowa uznania zaś należały się Jelenie Velinovic. Serbka kapitalnie robiła użytek z doświadczenia ogrywając wiślaczki na różne sposoby. Dodatkowo szwankowała defensywa oraz zastawianie pod tablicami. Mankament ten przypomina o sobie nieprzerwanie od paru tygodni. Wobec nadchodzących finałów pucharu Polski, a także fazy play off Euroligi musi możliwie szybko zostać zniwelowany.

Faworytki publiczności początkowo opierały swoje poczynania o Allie Quigley. Węgierka niczym w europejskich pucharach trafiała z dystansu czym trzymała wynik. Jednak prezentowany poziom absolutnie nie spełniał oczekiwań. Trener Stefan Svitek tradycyjnie rotował składem, by zmienić cokolwiek, lecz te zabiegi nie przynosiły profitów. Stąd po dziesięciu minutach rezultat brzmiał 18:19.

Od słowackiego szkoleniowca aż biła złość. Występująca w dość okrojonym zestawieniu personalnym Energa zaskakiwała jego podopieczne. Sprawy przybrały korzystniejszy bieg dla miejscowych dopiero w drugiej "ćwiartce". Popis dała Zane Tamane.  Ostatnio nie radziła sobie kompletnie. Każdy pobyt na boisku skutkował jedynie frustracją. Tym pojedynkiem Łotyszka zażegnała dołek formy. Wypadało powiedzieć, że w ogromnym stopniu przyczyniła się do końcowego sukcesu.

Ponadto efekt przyniósł pressing zastosowany przez Białą Gwiazdę. Torunianki znacznie częściej popełniały błędy, nie dając rady prowadzić wyrównanej rywalizacji.

Gdy na starcie trzeciej "ćwiartki" różnica dzieląca obie ekipy sięgnęła piętnastu punktów wydawało się, że gospodyniom pójdzie łatwiej. Tyle, że znów zwolniły tempo i team Elmedina Omanicia nadrobił straty. Jak się okazało, potem nie zdołał już realnie zagrozić wicemistrzyniom Polski.

Od tamtego momentu kontrolowały one przebieg zdarzeń. Bez wątpienia nie pomogła wąska rotacja gości. Koszykarki z Torunia ewidentnie traciły siły. Akcje konstruowały zbyt powoli, a oprócz tego obserwowało się u nich mnóstwo niedokładności. W polu trzech sekund wykorzystać warunki wzrostowe próbowała Sybil Dosty, tyle że jej zamiary były od razu odczytywane. Zresztą tego dnia nie miała właściwie szans przy dominacji małopolskich podkoszowych. Tamane spisała się rewelacyjnie, a warto wspomnieć, iż wsparła ją Jantel Lavender, nominalna liderka srebrnego medalisty ekstraklasy.

Tym samym Wisła triumfowała pewnie chociaż przed finałami pucharu Polski oraz wyprawą do Orenburga musi wiele poprawić.

Wisła Can Pack Kraków - Energa Toruń 85:57 (18:19, 29:13, 14:19, 24:6)

Wisła: Jantel Lavender 24, Zane Tamane 21, Allie Quigley 12, Cristina Ouvina 8, Katarzyna Krężel 7, Justyna Żurowska 6, Agnieszka Skobel 5, Danielle McCray 2, Marta Jujka 0, Paulina Pawlak 0.

Energa: Joyce Iamstrong 14, Jelena Velinovic 13, Weronika Idczak 13, Sybil Dosty 9, Patrycja Gulak-Lipka 5, Róża Ratajczak 3.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: