Przed czwartą kwartą zielonogórzanie prowadzili 71:50. Ostatnia odsłona należała jednak do Rosy Radom, która wygrała tę część meczu 39:20 i była bliska triumfu w Zielonej Górze. - Można to nazwać wstydem, bo prowadziliśmy dość wysoko, a po dokonanych zmianach nasza przewaga zmalała. Nie wiem czy to wynikało z tego, że poczuliśmy się zbyt pewnie, że już po meczu. Później wróciła pierwsza piątka, można powiedzieć, że została wyrwana ze snu, bo dość długo siedzieliśmy na ławce i zanim weszliśmy w rytm meczowy, to trochę potrwało. Dobrze, że mamy doświadczony zespół i dowieźliśmy zwycięstwo do końca meczu, ale pozostał niesmak - ocenił w rozmowie z Radiem Zielona Góra Kamil Chanas.
W obliczu kontuzji Przemysława Zamojskiego, urodzony we Wrocławiu koszykarz spędził na parkiecie 26 minut. W tym czasie rzucający zdobył 15 punktów i miał cztery zbiórki. - Myślę, że gdy gram więcej minut, to więcej daję drużynie. Już nieraz to w tym sezonie pokazałem. Moja rola jest trochę inna niż w poprzednim sezonie, więc gdy dostaję szansę na grę, to staram się dawać z siebie wszystko w obronie i ataku - dodał Chanas.
źródło: Radio Zielona Góra