Liga VTB: Drużyna Dirka Bauermanna lepsza od PGE Turowa

PGE Turów Zgorzelec nie odniósł trzeciej wygranej w Lidze VTB. Lietuvos Rytas Wilno okazał się lepszy, wygrywając w Wałbrzychu 74:62.

Spotkanie PGE Turowa Zgorzelec z Lietuvos Rytas Wilno było dla koszykarzy Miodraga Rajkovicia z paru względów szczególne. Trener gości jest bowiem Dirk Bauermann, który na ostatnim Eurobaskecie prowadził reprezentację Polski. Zgorzelczanie zagrali w roli gospodarza... w Wałbrzychu, co też było dla nich pewną nowością. Turów w dotychczas rozegranych meczach wygrał dwa razy. Zdecydowanie lepszym bilansem mogli pochwalić się Litwini, którzy pięciokrotnie schodzili z parkiety w roli zwycięscy.

Pierwsza odsłona niedzielnej konfrontacji była bardzo wyrównana. Prowadzenie często się zmieniało, a żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie przewagi. W pierwszej kwarcie obie drużyny popełniły razem aż 10 strat. Po 10 minutach Litwini prowadzili 15:12. Po celnym rzucie zza linii 6,75 Damiana Kuliga zgorzelczanie doprowadzili do wyrównania. Druga kwarta swoim przebiegiem bardzo przypominała początek meczu. Częściej na prowadzeniu byli jednak goście. Jeszcze w pierwszej połowie swoje trzecie przewinienie popełnili Damian Kulig i Łukasz Wiśniewski. Ostatnie minuty przed przerwą lepiej rozegrali Litwini, którzy do szatni schodzili prowadząc 38:32. W zespole trenera Bauermanna wyróżniał się Darius Songaila, zdobywca 9 punktów. Najlepszym strzelcem Turowa była Damian Kulig, który zapisał na swoim koncie 7 oczek.

Od początku trzeciej kwarty gra była wyrównana, PGE Turów jednak nie mógł odrobić kilku punktowej straty z pierwszej połowy. Przełom nastąpił w 26 minucie meczu. Po skutecznych akcjach Ivana Zigeranovicia i Tony Taylora goście prowadzili już tylko 45:44. Gospodarze poszli jednak za ciosem, i po celnym rzucie za trzy punkty Filipa Dylewicza po długiej przerwie znów objęli prowadzenie - 48:47. Przed czwartą kwartą wicemistrzowie Polski mieli na swoim koncie dwa oczka więcej, co zapowiadało duże emocje. Wynik cały czas oscylował w okolicach remisu. Na 180 sekund przed końcem drużyna trenera Bauermanna objęła prowadzenie 66:60. Gospodarze w ostatnich minutach byli bezradni.Okazało się, że był to przełomowy moment niedzielnej potyczki. Goście nie dali już sobie odebrać przewagi i ostatecznie pokonali PGE Turów Zgorzelec 74:62.

Najlepszym zawodnikiem w drużynie trenera Rajkovicia był Łukasz Wiśniewski, który zdobył 13 punktów. Po stronie Litwinów należy wyróżnić Martynasa Geceviciusa, który zapisał na swoim koncie 23 punkty, dokładając do tego 4 zbiórki i 4 asysty.

PGE Turów Zgorzelec - Lietuvos Rytas Wilno 62:74 (12:15, 20:23, 23:15,7:21)
PGE Turów:

Wiśniewski 13, Kulig 11, Taylor 11, Prince 10, Barone 7, Dylewicz 5, Zigeranović 3, Jaramaz 2, Krestinin 0, Stelmach 0, Karolak 0, Muskała 0.
Lietuvos Rytas:

Gecevicius 23, Songaila 17, Lydeka 10, Palacios 8, Jelovac 8, Tepić 6, Orelik 2, Seibutis 0, Glyniadakis 0, Babrauskas 0, Seskus 0, Dambrauskas 0.

PGE Turów musiał uznać wyższość drużyny ze stolicy Litwy
PGE Turów musiał uznać wyższość drużyny ze stolicy Litwy

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (26)
isle
2.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jako postronny widz muszę powiedzieć, że IV kwarta była żenująca. Rzuty z nieprzygotowanych pozycji, zero ładu i składu. Co do Stelmacha nie ma się go po co czepiać. Skoro przez 2,5 kwarty nie Czytaj całość
luksin
2.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
szkoda przegranej ale vtb to silna liga a zespol z wilna tez ma solidny sklad wiec nie jest to niespodzianka...szkoda ale w zasadzie nic sie nie stalo bo chyba porazki w vtb sa raczej wkalkulow Czytaj całość
avatar
Lemur
2.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
mam pytanie ile przyzwoitych meczy rozgral piotr stemach w tym sezonie??????? 
pacerss
2.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ehh faktycznie słaba ta 4 kwarta . Ale mam nadzieję, że weźmiecie rewanż w Polskim Wilnie ;)) 
avatar
ChomiQ
2.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
4 kwarta to był dramat, momentami mi się śmiać chciało. Frajersko przegrany mecz, ale cóż, taki jest sport :)