Przed rozpoczęciem bieżącego sezonu Jakub Dłoniak zmienił barwy klubowe, przenosząc się do Rosy Radom. W swoim poprzednim zespole, Jeziorze Tarnobrzeg, otrzymywał dużo więcej minut i był jego absolutnym liderem. Sięgnął po koronę króla strzelców ubiegłych rozgrywek. W rozpoczętych przed miesiącem zmaganiach nie prezentuje równej formy, lepsze mecze przeplatając słabszymi. Na to składa się jednak kilka aspektów.
W ostatnim starciu, przeciwko Stelmetowi Zielona Góra, 30-latek zdobył 5 punktów w ciągu nieco ponad 17 minut spędzonych na parkiecie. Trafił 2 na 3 próby "za dwa" oraz spudłował wszystkie 4 z dystansu. Dołożył do tego zbiórkę i asystę. - Jakub oddał siedem rzutów. Nie są one dobre, gdzieś szuka kozła, gra fragmentami, czasami forsuje te rzuty, czasami oddaje je nie w tempie, a czasami popełnia proste błędy w obronie - zwraca uwagę Wojciech Kamiński. - Tylko dwóch zawodników oddało więcej rzutów od niego - dodaje trener.
Przed niespełna dwoma tygodniami, w Słupsku, Dłoniak popisał się taką samą zdobyczą punktową w podobnym wymiarze czasowym. Zawodnik musi dostosować się do zmiany warunków, jakie zastał w Radomiu. - Ja nikomu nie obiecam, że będzie grał po 20-30 minut - podkreśla szkoleniowiec. - W zeszłym roku był królem strzelców. Oczywiście ma rzucać, ale do tego ma jeszcze trafiać - przypomina "Kamyk".
W pierwszych spotkaniach sezonu, z teoretycznie słabszymi rywalami, snajper prezentował się zdecydowanie lepiej, praktycznie zawsze zaliczając się do grona najlepszych zawodników swojej drużyny. Kiedy powróci do dyspozycji, którą pokazywał w poprzednich rozgrywkach? - To jest nasz wewnętrzny problem i musimy sobie z nim poradzić. Gdy graliśmy pod presją, np. w Słupsku czy teraz, z klubem, w którym kiedyś występował (Stelmetem-przyp.red.), było mu ciężko. Tydzień temu z Kotwicą w pucharze czy wcześniej z Polpharmą grało mu się dużo łatwiej. Może tu jest gdzieś problem... - zastanawiał się Kamiński na konferencji prasowej po zakończeniu starcia z mistrzem Polski.