Wysoka wygrana Sky. Porażka Sparks

W swoim ostatnim meczu Chicago Sky nie miało problemów z pokonaniem New York Liberty. Inaczej sprawa wyglądała jeśli chodzi o Los Angeles Sparks.

Cztery minuty na parkiecie spędziła wiślaczka, Allie Quigley. Legitymująca się również węgierskim paszportem zawodniczka nie dostała żadnej większej szansy, by zaprezentować pełnię umiejętności, oddając zaledwie jeden niecelny rzut.

Lepsze oblicze pokazały za to koleżanki, które już po pierwszej kwarcie prowadziły 34:11, co najlepiej oddawało dominację przyjezdnych.

Owe momenty de facto przesądziły o losach pojedynku. W dalszych fragmentach właściwie nic nie zagrażało drużynie z Chicago, która tylko kontrolowała boiskowe wydarzenia, wyczekując końcowej syreny.

New York Liberty - Chicago Sky 55:75 (11:34, 14:7, 13:22, 17:12)

Atut własnego parkietu nie wystarczył drużynie z miasta aniołów do kolejnego zwycięstwa. Na drodze stanęło Phoenix, a konkretnie Diana Taurasi.

Zaliczana do grona najlepszych koszykarek świata Amerykanka zdobyła aż trzydzieści dwa punkty, będąc bezsprzeczną liderką swojego kolektywu. Fakt faktem procentowa skuteczność jej rzutów nie zachwyciła, ale cały team i tak odniósł oczekiwane korzyści.

Ekipa Los Angeles Sparks natomiast rozpoczęła obiecująco, niemniej jeszcze przed przerwą wyhamowała pozwalając przeciwnikowi objąć inicjatywę. Fiaskiem zakończył się również pościg w czwartej kwarcie, gdy wynik chwilowo oscylował nawet wokół remisu i istniała realna szansa na odwrócenie losów batalii.

Pomimo porażki nieźle zaprezentowała się zakontraktowana parę tygodni temu przez krakowską Wisłę Can Pack Jantel Lavender, uzyskując osiem "oczek" w niespełna piętnaście minut.

Los Angeles Sparks – Phoenix Mercury 84:90 (23:16, 15:30, 20:21, 26:23)

Źródło artykułu: