W meczu z Rosą kapitan tarnobrzeskiej drużyny zaprezentował się świetnie. Zdobył 26 punktów, rzecz jasna najwięcej spośród wszystkich zawodników przebywających na parkiecie. Kapitalnie rzucał z dystansu, trafiając 4 razy na 5 prób. Ręka nie zadrżała mu w najważniejszym momencie, a więc na 17 sekund przed końcową syreną, gdy przymierzał z ośmiu metrów. Ta "trójka" okazała się kluczowa dla końcowego rezultatu.
- Jechaliśmy z nastawieniem, aby powalczyć. Każdy mecz, jaki toczymy z Rosą, jest emocjonujący, losy każdego spotkania ważą się w ostatnich fragmentach - podkreśla Jakub Dłoniak. - Wyjeżdżamy stąd jako zwycięzcy, spokojni przez te sto kilometrów. Jesteśmy lepsi o jeden punkt - zaznacza.
Wszystkie starcia Jeziora z radomskim beniaminkiem dostarczają niezapomnianych przeżyć. Dwa z nich kończyły się dogrywkami, w pozostałych również nie brakowało emocji. Podobnie było w minioną sobotę. - Szacunek dla mojej drużyny, również dla Rosy, bo stworzyliśmy fajne widowisko, kibicom na pewno się podobało. Z tego się cieszymy - przyznaje drugi strzelec Tauron Basket Ligi.
Przed podopiecznymi Dariusza Szczubiała jeszcze dwa spotkania, z AZS-em Koszalin i Kotwicą Kołobrzeg. Oba na własnym parkiecie. - Chcemy te mecze wygrać i z honorem zakończyć sezon - zapowiada Dłoniak. Realizacja tego celu może jednak nie dać tarnobrzeżanom awansu do fazy play-off. Zajmują obecnie dziewiąte miejsce w tabeli i mają już tylko iluzoryczne szanse na wejście do najważniejszej części sezonu.
Niski skrzydłowy nie ma wątpliwości, iż taki stan rzeczy wziął się ze słabej postawy jego zespołu w momencie rozpoczęcie walki w "lidze szóstek". - Zaprzepaściliśmy sobie tę szansę na początku. Wygraliśmy pierwszy mecz ze Startem, było fajnie. Potem spotkanie z Polpharmą, w którym McCauley nas "dojechał", później przyjechała Rosa, sprawiła nam manto. Mecze u siebie są bardzo ważne, trzeba je wygrywać, a w drugiej kolejności liczyć na zwycięstwa na wyjeździe. Nie wygraliśmy tamtym razem u siebie, staraliśmy się nadganiać na wyjeździe. Mecz w Koszalinie zaczęliśmy dobrze, potem coś pękło, słabo broniliśmy i tak się stało. Ostatni mecz z Polpharmą na pewno zostanie nam na jakiś czas w głowach. Wiadomo, że z czasem to minie - analizuje zawodnik.
W ostatnim czasie w lokalnych mediach pojawiły się informacje na temat ewentualnego transferu Dłoniaka do Rosy po zakończeniu bieżących rozgrywek. A że dla obu ekip najbliższy weekend będzie prawdopodobnie tym ostatnim, ten wątek pojawia się coraz częściej. - Zobaczymy jak to wyjdzie po sezonie. Nie mówię "nie". W Radomiu jest świetna publiczność. Jeśli będzie taki temat i siądziemy do rozmów, to czemu nie. Gdy zostanę zawodnikiem Rosy, będę chciał godnie reprezentować ten zespół. Teraz tu trafiałem, kosze były przyjazne. Na razie gram jednak w Tarnobrzegu i na tym się skupiam. Zobaczymy, co czas pokaże - mówi tajemniczo.