Koszykarze ze Szczecina zrewanżowali się SKK za porażkę w pierwszym meczu obu ekip. Podopieczni trenera Zbigniewa Majcherka przez trzy kwarty kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie w Siedlcach. - Decydująca o naszym zwycięstwie była konsekwentność. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz po ostatniej porażce w Lublinie. Chcieliśmy tamten wynik zamazać walką i to nam się udało - tłumaczył dla SportoweFakty.pl opiekun AZS.
Pojedynek w Siedlcach był niezmiernie ważny dla AZS-u. Ekipa z Pomorza Zachodniego chciała za wszelką cenę zrehabilitować się za porażkę w Lublinie. - Na pewno siedziała nam w głowach ta porażka. To jest sport i trudno tak szybko wyrzucić to z głowy. Z drugiej strony przegraliśmy tam jak frajerzy. W końcówce meczu w Siedlcach zagraliśmy zupełnie inaczej. Przy odrobinie szczęścia udało nam się trafić osobiste w ważnym momencie kwarty. Myślę, że z przebiegu całego spotkania zasłużyliśmy na zwycięstwo - dodaje Zbigniew Majcherek.
Mimo zwycięstwa, sytuacja koszykarzy ze Szczecina nie jest najlepsza. Zawodnicy AZS aktualnie zajmują dopiero 12 miejsce w rozgrywkach. - Gdy przyszedłem dwa miesiące temu do drużyny, to było wówczas 12 zdrowych zawodników. Z biegiem czasu pojawiały się kontuzje, których nie mogliśmy pogłębiać i gracze potrzebowali odpoczynku. Bywały treningi gdzie było 7 lub 8 zdrowych ludzi. Zagraliśmy kilka meczów w niepełnym składzie. Po świętach na szczęście wygląda to już lepiej i wracają kontuzjowani gracze. 2 stycznia dołączył do nas także Marek Miszczuk. Teraz trenujemy zupełnie inaczej co odzwierciedla się także w grze naszego zespołu - zapewnia opiekun szczecinian.
Przed akademikami kolejny trudny pojedynek. Tym razem w niedzielę AZS Radex podejmować będą nieobliczalny w tym sezonie - NETO PTG Sokół Łańcut. - Czekam z niecierpliwością na mecz z Sokołem Łańcut. Chcemy zagrać jak najlepsze spotkanie i koniecznie u siebie wygrać. Nie oszukujmy się - u siebie musimy szukać punktów z każdym zespołem. Mamy teraz kilka dni wolnego, złapiemy trochę oddechu, przećwiczymy pewne warianty. Mamy zespół, który może z każdym wygrać i z każdym przegrać. Potrzebujemy dwóch, może trzech tygodni, żeby wszystko nam się unormowało - kończy Zbigniew Majcherek.