Spotkanie z Kotwicą Kołobrzeg było dla Krzysztofa Szubargi dziesiątym w tym sezonie, w którym zanotował dwucyfrową zdobycz punktową. Sprawdziła się zatem teoria, że gdy kapitan "Rottweilerów" nie ma problemu ze skutecznością, wówczas włocławianie przegrywają bardzo rzadko - we wspomnianych 10 spotkaniach zdarzyło się tak tylko trzykrotnie.
W sobotę przeciwko kołobrzeżanom Szubarga zanotował 18 oczek (4/9 z gry i 9/10 z wolnych), rozdał sześć asyst, wymusił siedem fauli i zebrał cztery piłki, ale również trzy stracił. - Gram tak, żeby pomóc zespołowi. Dzisiaj czułem się pewnie, więc starałem się przełożyć to na zespół. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, a nie statystyki. Po dwóch porażkach chcieliśmy znowu wygrać i to nam się udało - powiedział Szubarga.
Anwil przegrał dwa ostatnie spotkania, choć tego drugiego w pewnym sensie nie można nazwać porażką - dzięki zaliczce z pierwszego meczu włocławianie i tak awansowali do kolejnej rundy Pucharu Polski. Mimo wszystko jednak wygrana nad Kotwicą przerwała złą serię dwóch przegranych.
- To zwycięstwo było bardzo istotne, bo Kotwica, wbrew pozorom, nie jest łatwym przeciwnikiem. Przez dwie kwarty walczyła dzisiaj z nami jak równy z równym, dopiero po przerwie udało nam się uruchomić kontry, zagrać lepiej w obronie i dzięki temu wygraliśmy - komentował Szubarga.
Warto odnotować, że Anwil zagrał tylko z jednym środkowym, po tym, jak klub nie zdołał znaleźć następcy za Ryana Wrighta. Kotwica jednak przyjechała do Włocławka bez swojego strzelca Demetriusa Browna. Mimo to do przerwy remisowała 38:38 i dopiero po zmianie stron Anwil narzucił swój styl. - Tak to jest, że gdy rywal nie ma swojego podstawowego zawodnika, to wówczas mobilizuje się podwójnie, potrójnie, w grze pojawiają się zawodnicy, którzy walczą o swoje minuty i gryzą parkiet - stwierdził kapitan zespołu.