Spotkaniom Asseco Prokomu Gdynia z Anwilem Włocławek zawsze towarzyszyły dodatkowe emocje. Starcia obu ekip bardzo elektryzują kibiców i zapewne w niedzielę na boisku nie zabraknie walki. Włocławianie nigdy w meczach z mistrzami Polski tanio skóry nie sprzedali. W dodatku w ekipie z Włocławka jest kilku zawodników, którzy jeszcze nie tak dawno grali w trykocie Prokomu. Na stare śmieci powrócą Przemysław Frasunkiewicz, Łukasz Seweryn oraz Krzysztof Szubarga. Ten ostatni to czołowy rozgrywający Tauron Basket Ligi. Ciekawie zapowiada się zatem rywalizacja playmakerów - Szubargi z Łukaszem Koszarkiem i Jerelem Blassingamem.
Dawno obie drużyny nie przystępowały do meczu z tak odległych pozycji - Asseco z siódmego miejsca, a Anwil z ósmego. Włocławskie "buldogi" fatalnie rozpoczęły sezon - w pięciu meczach wygrały tylko raz, przegrywając w tym czasie m.in. z Rosa Radom. To przelało czarę goryczy i było kamieniem milowym do decyzji klubowych władz, które postanowiły rozstać się z Dainius Adomaitisem. W jego miejsce przyszedł Milija Bogicević. Pod wodzą Serba Anwil powoli się odradza, o czym świadczą trzy kolejne zwycięstwa, w tym jedno w Pucharze Polski.
- Już na pierwszym treningu trener powiedział do nas: "Czy jesteśmy na treningu czy na pogrzebie?!". Fajnie, że zaczęliśmy się znowu cieszyć treningami. W ten sposób trener wyczyścił nasze głowy, a niedawno zaczął zmieniać ustawienie - mówił Szubarga.
Co takiego zrobił nowy trener, że zawodnicy ponownie zaczęli cieszyć się grą w koszykówkę? - Trener Bogicević ma znacznie inne podejście w stosunku do zawodników i do ich roli w zespole. Jest bardzo dobrym psychologiem, podchodzi do każdego gracza indywidualnie - wyjaśniał Frasunkiewicz.
- On jest świetny jako trener na treningach i meczach, i jako człowiek po za nim. Pierwsza rzecz, o której nam powiedział, gdy objął zespół to, że każdy z nas ma czerpać z treningu radość i siłę do meczów. Według niego, gdy zawodnik przychodzi na treningi jak do pracy, to nic dobrego z tego nie wyniknie, a tak niestety było u Adomaitisa - dodał Tony Weeden.
O ile w Anwilu powoli zażegnują kryzys, o tyle pożar w Asseco Prokomie przybiera na sile. Kolejne występy gdynian są katorgą dla ich kibiców, a gra pozostawia wiele do życzenia. Mistrzom Polski nie idzie w Eurolidze, gdzie przegrali trzy spotkania z rzędu. Nieco lepiej spisują się w polskiej lidze. Sęk jednak w tym, że tydzień temu podopieczni Kestutisa Kemzury ulegli Czarnym Słupsk. Alarm ostrzegawczy pojawił się już wcześniej, gdy polski uczestnik Euroligi męczył się niemiłosiernie z Rosą.
Poprawy na razie nie widać. Tymczasem gdynianie po porażce z Elan Chalon w ubiegły czwartek wyglądali na bardzo przybitych. - Porażki zawsze bolą, a my przechodzimy trudny okres. Trzeba pokazać charakter, musimy wziąć się w garść i wygrać w niedzielę. Pojedynek z Anwilem nie będzie łatwy - mówił Robert Witka w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
W fatalnym nastroju był Kemzura, a inni gdyńscy gracze szukali przyczyn nagłego załamania formy. - Chcemy się odbudować. Niestety nie udaje się. Proste błędy wychodzą podczas meczu. Czasami brakuje nam na boisku dyscypliny. Gramy nieprzemyślane akcje. Zamiast przytrzymać piłkę i grać do końca 24 sekund, atakujemy kosz jeden na dwóch, jeden na trzech - martwił się Adam Hrycaniuk.
Przed gdynianami otwiera się szansa przełamania w starciu z odwiecznym rywalem. Komplet punktów z pewnością natchnie zespół wiarą, że w tym sezonie dopiero pokażą swoją siłę.
[b]
Początek meczu o godzinie 19.
[/b]