Druga połowa przesądziła - relacja z meczu AZS Gorzów - Wisła Can - Pack Kraków

Gorzowianki w pojedynku z krakowską Wisłą przez pierwsze 20 minut prezentowały się bardzo dobrze. Potem jednak straciły nieco impet, rywalki przyspieszyły i ostatecznie to one wygrały 58:36.

Wiślaczki podeszły do spotkania bardzo ambicjonalnie. Od razu chciały zaznaczyć swoją wyższość i skrupulatnie wypracowywać akcje. Tyle, że na bakier było ze skutecznością. Często nie potrafiły one zadać ostatecznego ciosu przez co nie uciekły na żaden dystans.

Gospodynie zaś widząc, że przeciwnik nie jest taki straszny ruszyły przed siebie i po trzech punktach Agnieszki Skobel prowadziły 5:4. Jednocześnie świetnie radziły sobie w obronie. Tutaj niezwykle utrudniały zadanie mistrzyniom Polski, wywierając presję dosłownie przy każdej możliwej okazji. Najbardziej odczuła to Dora Horti. Węgierka, notabene identycznie jak podczas wcześniejszych starć umiała znaleźć się pod koszem, lecz asysta defensorek sprawiała, że nie osiągała zamierzonych celów.

Poniekąd podobnie było w przypadku AZS-u. Jego wysokie zawodniczki niby dobrze czuły się w strefie podkoszowej, ale wydatny wpływ na rezultat bardziej miały obwodowe. I właśnie między innymi dzięki trafionym rzutom osobistym Agnieszki Makowskiej wynik w pewnym momencie brzmiał 13:6.

Wówczas trener Jose Ignacio Hernandez nie wytrzymał i poprosił o przerwę, w trakcie której przekazał podopiecznym mnóstwo uwag. Te niewiele pomogły, gdyż Biała Gwiazda wciąż zawodziła, nie wcielając w życie zalecanych zagrywek taktycznych. A to skutkowało stratami.

Impas przez przyjezdne został przerwany w drugiej "ćwiartce". Za trzy przymierzyła zupełnie niepilnowana Katarzyna Krężel, kontrę wykończyła Katarzyna Suknarowska i na tablicy świetlnej widniał remis 15:15. Odtąd rywalizacja stała już na bardziej wyrównanym poziomie. "Akademiczki" fakt faktem odznaczały się ogromną aktywnością i wymuszały błędy na bardziej utytułowanym oponencie, jednak to on zdawał się notować zwyżkę formy. Ducha walki w szeregi teamu wniosła Paulina Pawlak. Reprezentantka Polski spostrzegając chwilami bezradną postawę koleżanek wylewała z siebie siódme poty, by ruszyć całą machinę i trzeba przyznać, że dopięła swego. Równo z syreną kończącą pierwszą połowę wręcz nieprawdopodobnym rzutem zza linii 6, 75 m. popisała się Anke De Mondt i Wisła uzyskała trzypunktową zaliczkę.

Po zmianie stron krakowianki postanowiły pójść za ciosem. W ich poczynaniach obserwowało się więcej konsekwencji, efektem czego poszczególne koszykarki w końcu zaczęły wypracowywać dla siebie dogodne pozycje rzutowe. Skorzystała na tym do dziś kojarzona z Gorzowem Justyna Żurowska. Przykład z niej wzięła Krężel i ku uciesze nielicznych osób przybyłych ze stolicy Małopolski ich faworytki wygrywały 34:26. W międzyczasie odwrócić ten scenariusz próbowała Makowska, efektownie wbijając się pod kosz, jednakże przed decydującą batalią ona i jej koleżanki nie miały tęgich min. Wszak strata 9 punktów przy tak zaciętym starciu nie napawała optymizmem.

Ostatnia kwarta w porównaniu do wcześniejszych minut nie przyniosła wielkich zmian. Zdające sobie sprawę z rangi meczu wiślaczki kontrolowały wydarzenia wokół i z każdą chwilą nabierały pewności siebie. Pozytywną kartę zapisała Horti, pokazując takie oblicze, jakiego wszyscy od niej oczekują. Manewry Węgierki sprawiły, że ekipa z Małopolski uzyskała największe dotąd prowadzenie 49:30 i wszelkie racjonalne przesłanki kazały myśleć, iż ostateczny triumf padnie łupem krajowego potentata. Zgodnie z przypuszczeniami tak też się stało. Zwyciężył on 58:36 , a podopiecznym Dariusza Maciejewskiego pozostaje wyciągnąć lekcję i spróbować szczęścia w przyszłości.

AZS PWSZ Gorzów Wlkp. - Wisła Can Pack Kraków 36:58 (13:8, 11:19, 6:12, 6:19)

AZS PWSZ:
C. Nwagbo 10, A. Skobel 9, A. Makowska 7, A. Moorer 6, S. Dosty 2, C. Trębicka 2, K. Dźwigalska 0, K. Jaworska 0.

Wisła Can Pack:
D. Horti 14, K. Krężel 8, P. Stampalija 8 (11 zb), J. Żurowska 7, P. Pawlak 6, A. De Mondt 6, J. Czarnecka 5, C. Ouvina 2, K. Suknarowska 2.

Źródło artykułu: