Mateusz Zborowski: Rafał za tobą dosyć burzliwy sezon. Miał być awans z Rosą do TBL, a skończyło się na awansie... ale ze Śląskiem do I ligi. Skąd taki obrót spraw?
Rafał Glapiński: Z działaczami Rosy obiecaliśmy sobie, że nie będziemy komentować naszego rozstania więc zamierzam dotrzymać obietnicy i nie poruszać tego tematu. Co do Śląska, otrzymałem konkretną ofertę i ją przyjąłem. Sezon był bardzo ciężki ponieważ podczas przeprowadzki wjechał w nas bus na trasie. Dokładniej kierowca busa zasnął i zjechał na nasz pas po czym doszło do czołowego zderzenia. Moja żona bardzo ucierpiała w tym wypadku, przeszła operację, a ja sam też przez dwa tygodnie nie mogłem trenować tak, jak chciałem bo odbiłem kolana i kostki, ale nie płakałem nad swoim losem tylko trenowałem najlepiej jak wtedy potrafiłem. Dzięki Bogu naszym maluchom nic się nie stało, spały zapięte w foteliki, ale strachu na pewno się najadły tak samo jak i my.
Po awansie temat Śląska upadł czy nie siedliście w ogóle do stołu z myślą o nowym kontrakcie?
- Po sezonie nie usiedliśmy w ogóle do rozmów.
Czujesz się gorszy od Fliegera czy Ochońki? Bo to oni będą teraz decydować o akcjach Śląska na pozycji numer jeden?
- Myślę, że żaden ambitny zawodnik nie powie, że czuje się gorszy od swojego przeciwnika. Boisko wszystko weryfikuje. Każdy doświadczony gracz, który dostanie minuty na boisku i wywalczy zaufanie trenera nawet jeśli początkowo trener nie jest do końca przekonany o jego przydatności do zespołu. Natomiast jeśli zawodnik ma minuty i zaufanie coacha to może grać lepiej niż potrafi.
Co dalej z Rafałem Glapińskim? Prowadzisz już jakieś zaawansowane rozmowy z potencjalnymi, przyszłymi pracodawcami?
- Mam dobrego agenta, który wie co robi. Kiedyś się pospieszyłem i podpisałem umowę bez jego wiedzy, wyszedłem na tym dość kiepsko. Cały czas trenuję indywidualnie i powiem szczerze, że jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze fizycznie. Jestem głodny gry jak nigdy!
W mediach byłeś łączony z SiDENem Toruń. Możesz uchylić kibicom rąbka tajemnicy. Czy póki coś jest na rzeczy nie będziesz o tym głośno mówił?
- Myślę, że póki co, nie ma o czym mówić. Umowa jest podpisana lub nie i nie ma co spekulować, doszukiwać się jakiś sensacji, ale jeśli podpiszę gdzieś kontrakt to obiecuję, że media się o tym dowiedzą.
Nie masz ochoty pograć o coś więcej niż batalie o I ligę? Rynek rozgrywających w Polsce to dosyć ciężki temat. Poziomu TBL nie ruszamy, ale czy w stawce pierwszoligowców ciężko znaleźć klub, który byłby wypłacalny i gwarantował wysoki poziom sportowy?
- Dzisiaj mogę powiedzieć, że bardzo żałuję, że nie przyjąłem oferty teamu z TBL. Chciał mnie trener, a to było bardzo, ale to bardzo ważne. Natomiast ja chciałem być w porządku wobec przyszłego pracodawcy, bo byłem już po przysłowiowym słowie no i skończyło się jak się skończyło... Co do drużyn pierwszoligowych to z przyczyn osobistych nie mogłem podpisać umowy przed 15 lipca, choć było parę ciekawych ofert, ale rodzinę postawiłem na pierwszym miejscu no i teraz tak naprawdę zaczynamy mocno pracować nad teamem, którego barw będę bronił.
A w jakiej roli i w jakim klubie widziałbyś najchętniej siebie w nadchodzącym sezonie?
- Każdy chce być liderem, a zwłaszcza rozgrywający, ale tak naprawdę to gram już tyle lat, że będę robił to czego będzie ode mnie oczekiwał trener. Najważniejsze aby szczerze określił mi moją rolę w drużynie.
Możemy się spodziewać jakiejś niespodzianki w twoim wykonaniu? Czy jeszcze liczysz, że odezwie się jakiś klub i zaproponuje opcję "last minute"?
- Liczę na to, że odezwie się ktoś, kto będzie mnie chciał. Ja chcę grać dla trenera, który okaże mi zaufanie, a ja na pewno odwdzięczę mu się sercem, charakterem i zdrowiem na parkiecie. Nie mogę obiecać, że będę rzucał 10 oczek i dawał 7 asyst, ale mogę obiecać twardą grę.
Jak się czuł rodowity wałbrzyszanin, który od najmłodszych lat walczył ze Śląskiem na różnych szczeblach ligowych jak z największym wrogiem, bo wiemy jakie są relacje pomiędzy kibicami obu klubów, kiedy musiał włożyć koszulkę klubu z Wrocławia?
- Zrobiłem to dla mojej rodziny, aby dzieci miały co jeść, abym nie musiał się martwić o "jutro" bo od lat jestem odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za dwójkę super dzieciaków, które bardzo kocham. Moje wnętrze było totalnie rozdarte... Nie pytaj proszę jak się czułem, bo myślę, że niewiele osób to zrozumie.
Kibice mają Ci za złe, że były kapitan Górnika utożsamia się ze Śląskiem? Ale chyba sentymentem do klubu rodziny wyżywić się nie da i w dobie sportu-biznesu wybiera się taka opcję, która gwarantuje stałe wpływy na konto, bo zawód koszykarza wiecznie nie trwa, mam rację?
- Górnik był i będzie klubem, w którym przeżyłem najpiękniejsze chwile! Nigdy się go nie wyrzeknę, bo oddałem mu wszystko co miałem. Myślę, że niektórzy kibice na pewno psioczą na mnie, ale co mam zrobić? Każdemu z osobna tłumaczyć co było przyczyną, że podpisałem umowę ze Śląskiem? Zrozumie mnie osoba, która jest odpowiedzialna za drugiego człowieka, wstaje rano patrzy na swoją rodzinę i idzie do pracy i nie martwi się czy mu zapłacą czy nie, bo jeśli nie zapłacą to co wtedy? Nigdy nie zapomnę oczu mojego syna, który zapytał mnie gdzie pojedziemy na wakacje, a ja musiałem mu wytłumaczyć, że nigdzie... Bo klub mi nie zapłacił...
Kiedy będzie już jasne gdzie zagrasz? Masz jakiś określony termin żeby wszystko poukładać?
- Tak jak mówiłem mój agent pracuję bardzo ciężko, aby znaleźć mi team. Ja ufam mu bezgranicznie, trenuje i czekam.
Jestem głodny gry jak nigdy! - rozmowa z Rafałem Glapińskim
Rafał Glapiński po awansie do I ligi ze Śląskiem Wrocław czeka na oferty pracy przed nowym sezonem. Jak sam przyznaje, nigdy nie był w tak dobrej formie i z niecierpliwością wyczekuje nowego klubu.
Źródło artykułu: