Czas rozliczyć się z obietnic Panie Bachański... - czyli co się zmieniło w PZKosz

Za nami rok ponad rok Grzegorza Bachańskiego za sterami statku zwanego PZKosz. O ile za kadencji jego poprzednika związek żył i miał się dobrze, tak po objęciu władzy przez nowego prezesa spoczął na mieliźnie i nie zanosi się na to, aby się z niej wydobył.

W tym artykule dowiesz się o:

Za nami ponad rok prezesowania Grzegorza Bachańskiego w PZKosz. Jaki to był rok? No właśnie na to pytanie chyba ciężko znaleźć odpowiedź bowiem media w przypadku prezesa Bachańskiego są dziwnym trafem bardzo stronnicze i jedyne na czym się opierają to cytuję: "Trzeba sobie powiedzieć otwarcie: przez ostatnie dwa lata poprzednie władze związku żyły na kredyt. Teraz ktoś musi to spłacać, trafiło na nas." Te słowa jak mantrę cytuje na każdym kroku Grzegorz Bachański, ale fakty wydają się być zupełnie inne. To właśnie zarząd, w którym sekretarzem był nie kto inny jak pan Bachański zostawił po sobie dług, który skutecznie i mozolnie spłacał związek za kadencji Romana Ludwiczuka. I wszystko szło w dobrym kierunki gdyż owe działania wygenerowały około 4 milionów przychodu co pozwoliło w znacznym stopniu zniwelować długi i zobowiązania jeszcze z roku 2005. To właśnie Roman Ludwiczuk sprowadził do PZKosz sponsora, który funkcjonuje do dzisiaj. Co tymczasem robi Bachański? Pożycza pieniądze od klubów PLK i I ligi na funkcjonowanie związku... Nie było by w tym nic dziwnego, ale większościowym udziałowcem spółki PLK jest właśnie PZKosz co budzi sporo kontrowersji. Dodatkowo kontrowersje budzi fakt, że to właśnie PZKosz obsadza w PLK sędziów czy komisarzy i nadzoruje ich działania. I to jest dopiero życie na kredyt, ponieważ Grzegorz Bachański wielokrotnie obiecywał, że niebawem do PZKosz wejdzie sponsor, który poprawi sytuację finansową, ale póki co sponsora nie widać i chyba nie zanosi się, aby pojawił się ktoś na horyzoncie i wyłożył pieniądze na polską koszykówkę, aby wyprowadzić ją z długów.

[b]Prezes PZKosz, wiceprezes PLK?!

[/b]

Tak to nie pomyłka! Grzegorz Bachański nie dość, że jest najważniejszą osobą w polskiej koszykówce i jest szefem związku, który w większości posiada akcje spółki akcyjnej PLK, a więc nominalnie jest szefem pana Jacka Jakubowskiego, byłego prezesa piłkarskiej Ekstraklasy, a obecnego prezesa PLK, ale co jest śmieszniejsze to Bachański jest jednocześnie podwładnym prezesa Jakubowskiego w PLK! Taka sytuacja to absurd ponieważ odchodząc od tego, że za wykonywaną pracę na rzecz PZKosz i PLK, prezes Bachański pobiera dwie pensje to jeszcze dodatkowo ciekawi mnie fakt kiedy zdania PZKosz i PLK będą podzielone i Grzegorz Bachański nie będzie zgadzał się z decyzjami pana Jakubowskiego. Z jakiej perspektywy będzie wtedy występował prezes PZKosz i wiceprezes PLK? To nomen omen sytuacja, która nie powinna mieć miejsca i z punktu zarządzania jest bardzo zła dla wizerunku polskiej koszykówki. Bachński wielokrotnie podkreślał, że Roman Ludwiczuk trzymał cały polski basket w garści, ale tymczasem wydaje się, że on sam trzyma koszykówką dwoma rękami, a dodatkowo bierze podwójne uposażenie. Faktem jest także, że jego poprzednik za swoją pracę nie pobierał wynagrodzenia, ale od czasu do czasu za wykonywaną pracę na rzecz związku, zarząd przyznawał mu nagrody finansowe w różnych kwotach.

[b]"Śniadania" z Prezesem

[/b]

Ten wątek jest niewątpliwie jednym z moich ulubionych, gdyż organizowanie śniadań prasowych jest kompletnie niezrozumiałą rzeczą i zamiast wydawać pieniądze na posiedzenia w hotelu Mariott, który do najtańszych nie należy lepiej było takie fundusze przeznaczyć na organizację gali koszykarskiej podsumowującej rok 2011. Takie przedsięwzięcie funkcjonowało w PZKosz za kadencji Romana Ludwiczuka, ale obecnie ktoś albo nie dostrzega, że warto podsumować rok pracy i uhonorować odpowiednie osoby symbolicznym dyplomem, gdyż to buduje PR związku a ten w tym momencie kuleje straszliwie, żeby powiedzieć, że go w ogóle nie ma. Niedawno pan Adam Romański, który jest w PLK dyrektorem ds. sportowych i PR, że liga zmierza w dobrym kierunku, jeżeli dobrym kierunkiem jest przegrywanie spotkań różnicą ponad 40 punktów i zwalnianie graczy zagranicznych z powodu braku pieniędzy to gratuluje obranego kierunku. Z doświadczeniem Pana Romańskiego nie ma co polemizować, ale powinien szczerze powiedzieć, że PLK nie ma planu ratunkowego na wypadek gdyby liga kontraktowa okazała się niewypałem, a media i tak będą stały za nimi murem gdyż rzetelności i subiektywizmu na próżno dzisiaj szukać w branży koszykarskiej.

[b]
Nowy PZKosz - było i nie ma?!

[/b]

Przed wyborami w styczniu 2011 roku ówczesny jeszcze kandydat Grzegorz Bachański zapowiadał nadejście nowego w polskim baskecie. Ruszyła nawet witryna internetowa, ale efektów zapowiadanych zmian i innowacji nie ma do dziś. Zarzucano poprzedniemu prezesowi, że rządził zdecydowanie, a niektórzy nawet pokusili się o stwierdzenie, że rządy Ludwiczuka były autorytarne. Owszem może i pan Ludwiczuk rządził silną ręką, ale wiedział co robi i z kim chce współpracować. Były realizowane założenia jak choćby męski EuroBasket w 2009 roku czy żeński w 2011. Byli sponsorzy i polska koszykówka wychodziła na prostą. W jednym z wywiadów prezes Bachański przyznał, że Ludwiczuk rządził archaicznie. Nieważne jak, ważne że skutecznie. W tej chwili nie ma założeń, nie ma pomysłów i nie widać światełka w tunelu. Mieliśmy mieć nowatorskie rozwiązanie i management na wysokim poziomie, a mam nieodparte wrażenie, że związek nie radzi sobie z kompetencjami, które powinien wykonywać na co dzień. Można rzec, że nie idzie nowe, a i stare, które było na jakimś poziomie powoli zaczyna być tylko wspomnieniem.

To tylko pokrótce wnioski, które same się nasuwają po roku czasy od kiedy za sterami w polskim baskecie jest pan Bachański. Nie można na bazie krytyki budować swojej wizji koszykówki. Do tego potrzebny jest pomysł, wiedza, plan i ludzie, którzy ten plan wykonają. W tej chwili nie można zastanawiać się co poprzednik mógł zrobić tak albo inaczej, a zacząć działać i przedstawić pomysł, który być może okaże się na tyle skuteczny, że pozwoli dźwignąć się z kolan polskiej koszykówce. Czy to jednak nastąpi? Śmiem wątpić. Należy sobie zadać pytanie czy nie lepiej niż poprzez podziały stanąć razem i walczyć o dobre imię i jakość dyscypliny, która powoli w Polsce zaczyna urastać do rangi niszowej...

Źródło artykułu: