ŁKS w paszczy lwa - zapowiedź meczu Wisła Can-Pack Kraków - ŁKS Siemens AGD Łódź

Już w sobotę zawodniczki Wisły Kraków rozegrają kolejny mecz, którego stawką będą ligowe punkty. Tym razem na ich drodze stanie niezwykle ambitny ŁKS Łódź, który choć ma na koncie tylko jedno zwycięstwo, potrafi napsuć wiele krwi każdemu rywalowi. Czy krakowianki mimo to zachowają status niepokonanych?

Generalnie rzecz biorąc wiele na to wskazuje. Mistrzynie Polski, bowiem na własnym parkiecie nie zwykły przegrywać, a w obecnych rozgrywkach pokonały już takie ekipy, jak Lotos Gdynia, czy słowacki Good Angels Koszyce. Fakt ten najlepiej obrazuje siłę małopolskiego zespołu i trudno się spodziewać, by łodzianki sprawiły jakąś niespodziankę.

To jednak wcale nie jest rzeczą niemożliwą. Wystarczy przypomnieć sobie pojedynek obu drużyn na towarzyskim turnieju "Zawsze z Mistrzem", kiedy to ŁKS długo utrzymywał się na prowadzeniu i realnie zagrażał ekipie Białej Gwiazdy. Ta szalę zwycięstwa na swoją stronę przechyliła dopiero w końcowych minutach, co nie zmieniało faktu, że postawa podopiecznych trenera Adama Prabuckiego wzbudzała sporo szacunku. Podobne zaangażowanie ze strony zawodniczek łódzkiego klubu sportowego można było obserwować w spotkaniu ligowym z CCC Polkowice, w którym to one przez pierwsze dwadzieścia minut nadawały ton grze, a o niekorzystnym końcowym rezultacie zadecydowała jedynie wysoko przegrana trzecia kwarta. Niemniej jednak, fakt, że ŁKS potrafił nawiązać równorzędną walkę z tak silnym rywalem świadczy o klasie drużyny i Wiślaczki na pewno będą musiały się sporo natrudzić, by zdobyć komplet punktów.

Jeśli chodzi o łódzki klub to nie należy zapominać także o tym, iż w minionej kolejce bez trudu pokonał on zespół INEA Poznań, w związku z czym do konfrontacji z obrońcą tytułu podchodzi w nieco lepszych nastrojach. W szeregach ŁKS-u uwagę zwracają na siebie szczególnie zawodniczki zagraniczne, które w każdym z dotychczasowych meczów odgrywały czołowe role. Kanadyjka Melissa Dalembert oraz Amerykanki, Celeste Hoewisch i Stephanie Raymond, bo o nich mowa na chwilę obecną są największą bronią swojego teamu i gdy tylko mają swój dzień potrafią seryjnie zdobywać kolejne punkty. Jeśli zatem Wisła myśli o wygranej, to jej jednym z głównym zadań będzie właśnie powstrzymanie tych koszykarek.

Jeżeli jednak krakowianki zaprezentują się w defensywie tak, jak w pucharowym pojedynku ze słowackim Good Angels Koszyce, to nie powinny mieć większego problemu w tym aspekcie. Wszak akurat ta formacja funkcjonowała ostatnio w szeregach małopolskiego zespołu bez zarzutu i niewiadomą pozostaje tylko to, czy zawodniczki Wisły podejdą do kolejnej rywalizacji równie skoncentrowane. Jednakże obawy w tym względzie szybko rozwiewa najlepsza spośród wszystkich Wiślaczek w ostatnich spotkaniach, Anke DeMondt. - Ten pucharowy mecz pokazał, że potrafimy być skoncentrowane od pierwszych minut na boiskowych wydarzeniach, w związku z tym w kolejnych pojedynkach również powinnyśmy to udowodnić. Niezależnie od rangi przeciwnika czy rozgrywek – kwituje 32-letnia koszykarka.

Krakowscy kibice mają też nadzieję, że ich faworytki w końcu zagrają też o wiele skuteczniej w ataku. Dotychczas, bowiem mimo wygranych, popełniały zbyt wiele błędów pod koszem rywala, przez co wielokrotnie do ostatnich sekund musiały bić się o korzystny rezultat. Zdaniem reprezentantki Belgii jest to w dużej mierze efekt tego, że drużyna nie jest jeszcze optymalnie zgrana. - Póki co jako zespół nie poznaliśmy się jeszcze na tyle dobrze, by grać na najwyższym możliwym poziomie. Nawet w czasie meczów doskonale można zaobserwować momenty, gdy jedna z próbuje wchodzić pod kosz, podczas gdy inna wychodzi akurat do podania. Stąd właśnie biorą się te wszystkie nieporozumienia Po chwili jednak dodaje. - Wydaje mi się też, że czasem winny jest temu pośpiech. Chcemy jak najszybciej zakończyć akcję rzutem i na dodatek wymagamy, by był on jeszcze celny. Ponadto pojawia się w naszych szeregach myślenie w stylu, że można coś osiągnąć w zbyt łatwy sposób, a to okazuje się zgubne.

Teraz można sądzić, że pod względem zgrania drużyna powinna już lepiej funkcjonować, bo zarówno Nicole Powell, jak i Erin Phillips są już na tyle długo w Krakowie, że na pewno zdążyły poznać przynajmniej podstawowe założenia taktyczne. Nie wiadomo tylko, czy w spotkaniu wystąpi Ewelina Kobryn, która pauzowała również w środowym meczu pucharowym. Jednak jej ewentualny brak powinien zostać zrekompensowany przez inne środkowe, które już udowodniły, że podobnie jak "Ewka" są w stanie grać na najwyższym poziomie.

Początek spotkania w sobotę o godzinie 15.00.

Komentarze (0)