Mecz rozpoczął się od zaciętej walki w defensywie, a obie ekipy grały zachowawczo. Tempo meczu wzrosło po drugiej trójce Qa'rraana Calhouna, po której gospodarze zaczęli łapać rytm gry. W ataku pomagał mu Aleksandar Mladenović, który demonstrował dobrze ułożony rzut z półdystansu i wygrywał rywalizację z Gani Lawalem. Po trójce Roberta Skibniewskiego Śląsk prowadził już 15:8, ale bardzo efektownie obrońcę minął Walter Hodge, a goście zdobyli następnie kilka punktów z rzędu i doprowadzili do remisu po 15, po chwili wychodząc na jednopunktowe prowadzenie. Hodge w pierwszej kwarcie jak zwykle decydował o obliczu Zastalu - oprócz 9 punktów i wymusił aż 5 fauli.
Druga część zaczęła się od kapitalnej czapy na Paulu Grahamie, którą "wymierzył" Rafała Rajewicza. To okazało się zwiastunem silnej obrony w tej odsłonie. Wrocławianie grali pod swoją tablicą solidniej, pozwalając przez 20 minut tylko na dwie zbiórki w ataku, z kolei pod koszem rywali doświadczenie pokazywał Skibniewski. Do przerwy to jednak goście prowadzili 36:34.
Pomimo znacznej przewagi w zbiórkach drużyna gospodarzy nie potrafiła odskoczyć. Dość szybko za faule spadł Uros Mirković, którego trener Tomasz Jankowski nie zdążył zdjąć z boiska po czwartym przewinieniu. Od 21. minuty zagrożony był też Lawal, ale mimo tych kłopotów zielonogórzanie prowadzili po 30 minutach 54:53.
W decydującej odsłonie do akcji wkroczyli polscy zawodnicy Zastalu. Najpierw ważną trójkę trafił Piotr Stelmach, a chwilę później trudnym rzutem popisał się stary znajomy wrocławskiej publiczności, Kamil Chanas. Potężnym wsadem Lawal dał gościom już pięciopuntkowe prowadzenie (58:63). Wielką końcówkę zagrał dla Śląska Akselis Vairogs. Najpierw po niesamowitej walce ukradł podanie w kontrze, trafił niezwykle ważną trójkę, a następnie zebrał w ataku i zdobył kosza z ponowienia, dając gospodarzom trzypunktową przewagę (69:66). Faulowany Hodge zmniejszył z linii stratę do 1 "oczka", ale Zastal zmarnował 18 sekund na próbach faulu. Mladenović spudłował jednak obie próby i goście stanęli przed szansą wygrania tego meczu z 7 sekundami na zegarze. Niezawodny Hodge bez kłopotu wszedł pod kosz i na 3,7 sekundy i w ten sposób wygrał ten mecz. Po czasie dla Miodraga Rajkovicia idealne podanie pod obręcz dostał Mladenović, który pomimo świetnej partii w swoim wykonaniu nie był w stanie trafić w dobrej sytuacji do kosza. Piłkę bezskutecznie próbował dobijać jeszcze Bogavac, ale to Hodge i koledzy cieszyli się z wygranej.
Bohaterem podpieczonych Tomasza Jankowskiego był z pewnością wielokrotnie wymieniany Hodge. Był absolutnie centralną postacią swojego zespołu i najlepszym graczem na parkiecie. W dodatku pomyślnie zakończył dwie ostatnie akcje, dające wygraną. Zebrał ostatecznie 22 punkty, 7 asyst i 3 zbiórki. W drużynie gospodarzy należy wyróżnić zdobywcę 20 "oczek" Mladenovicia oraz Akselisa Vairogsa (17) i Roberta Skibniewskiego (16).
- Nieważne, co było kluczowym elementem do wygrania tego meczu. Byliśmy dzisiaj przede wszystkim zespołem i to właśnie temu zawdzięczamy wygraną. Wielkie brawa należą się naszym kibicom. Byli wielcy, jeżdżą za nami po całej Polsce i bardzo chciałbym im podziękować - mówił po meczu bohater Zastalu, Walter Hodge.
Śląska Wrocław - Zastal Zielona Góra 69:70 (18:18, 16:18, 19:18 , 16:16)
Śląsk: Mladenović 20, Vairogs 17, Skibniewski 16, Calhoun 8, Buczak 4, Bogavac 2, Bochno 2, Graham 0, Zyskowski 0, Niedźwiedzki 0
Zastal: Hodge 22, Stelmach 13, Chanas 10, Lawal 7, Flieger 7, Dłoniak 7, Mirković 2, Sroka 2, Rajewicz 0