Mateusz Zborowski: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z koszykówką?
Dawid Witos: Moja przygoda z koszykówką miała początek już w szkole podstawowej oraz na osiedlowych boiskach, gdzie ze znajomymi przysłowiowo "lataliśmy" za piłką (śmiech).
Mecz, do którego wracasz pamięcią?
- Wiele było spotkań, do których wracam pamięcią, ale mam nadzieję, że ten najważniejszy jeszcze przede mną.
Koszykarski idol?
- Nigdy nie miałem jednego, stałego idola koszykarskiego, w którego byłbym wpatrzony. Zawsze było kilku zawodników, których lubiłem oglądać.
Ulubiona forma spędzania wolnego czasu?
- Relaks i odpoczynek z rodziną oraz przyjaciółmi.
Ideał kobiety?
- 174 cm, brunetka, którą jest oczywiście moją żona (śmiech).
Gdybyś nie został koszykarzem to?
- Zapewne lekkoatletą.
Twoja mocna strona?
- Na parkiecie gra jeden na jednego, a w życiu wytrwałość w dążeniu do celu.
Twoja słabość?
- Impulsywność.
Ulubiony napój?
- Mrożona herbata.
Trener, którego najlepiej wspominasz?
- Jest wielu trenerów, którym wiele zawdzięczam, nie będę wskazywał tego jednego.
Czego byś nigdy w życiu nie zrobił?
- Odmówił pomocy rodzinie.
Największe marzenie?
- Wychować na wspaniałego człowieka moją córkę.
Trzy rzeczy, które zabierzesz na bezludną wyspę?
- Dwie pierwsze nie będą rzeczami bowiem zabrałbym żonę i córkę, a jako uzupełnienie laptopa.
Życiowe motto?
- Rodzina zawsze najważniejsza.
Idealny kandydat na trenera kadry?
- Nie mnie oceniać i wybierać trenera kadry.