Koszykarze Anwilu Włocławek wyszli na mecz z mistrzem Polski w nastawieniu bojowym. Takim, że koszykarze Asseco Prokomu Gdynia nie potrafili trafić do kosza przez pięć minut spotkania i dopiero w połowie pierwszej kwarty Filip Videnov rzutem z dystansu przełamał tą niemoc. Nikola Jovanović i D.J. Thompson odpowiedzieli jednak tym samym i gospodarze szybko objęli prowadzenie 13:7. Gdy tym samym popisał się natomiast Paul Miller, na tablicy wyników widniał rezultat 18:9.
- Gospodarze wyszli na prowadzenie tuż po rozpoczęciu meczu, a my graliśmy wyjątkowo słabo. Anwil zaskoczył nas agresywnością, szybkimi rzutami z dystansu, wpadła im nawet trójka z faulem i tym, że grał z dużą dozą adrenaliny. Dlatego ten wynik do przerwy tak wyglądał - wyznał Tomas Pacesas, opiekun gdynian, mając na myśli to, że jego podopieczni przegrywali do przerwy 38:29.
W pewnym momencie włocławianie prowadzili nawet 28:14, ale wówczas sprawy w swoje ręce wzięli wspomniany wcześniej Videnov oraz środkowy Ratko Varda. To dzięki nim przyjezdni zminimalizowali straty do stanu 32:27, lecz ich serię przerwał sześcioma punktami Miller. Amerykanin już do przerwy miał na swoim koncie 11 oczek i sześć zbiórek, będąc najskuteczniejszym koszykarzem spotkania.
O ile więc w drugiej kwarcie włocławianie byli jeszcze w stanie wyrwać się ze szponów goniącej drużyny z Trójmiasta, na początku trzeciej odsłony mecz zaczął układać się po myśli gości. Na trójkę Daniela Ewinga odpowiedział jeszcze ponownie Miller (41:32), ale wówczas znowu dała znać o sobie para Varda - Videnov, który doprowadziła do remisu 47:47. Chwilę później z dystansu przymierzył były zawodnik Anwilu, Tommy Adams i gdynianie objęli pierwsze prowadzenie w meczu 50:49.
- Mam wrażenie, że straciliśmy nasz koncept w ataku i to nie dlatego, że Asseco grało jakoś wybitnie w obronie. Niestety nie potrafiliśmy niczym zaskoczyć rywala i przeszliśmy na streetball - niscy zawodnicy podejmowali zbyt rychłe próby z dystansu, a wysocy wychodzi na obwód, przez co straciliśmy balans w ataku - powiedział po meczu trener Emir Mutapcić. Bośniak zdecydował się na początku ostatniej odsłony posłać do gry Dardana Berisha, a ten przywrócił nadzieję w sercach włocławskich fanów.
Kosowianin z polskim paszportem najpierw trafił za trzy, a następnie dwoma rzutami wolnymi wyprowadził swój zespół na ponownie prowadzenie 54:52. Wówczas również trójką odpowiedział Ewing, a gdy Berisha znowu dał dwupunktową zaliczkę Anwilowi, z daleka przymierzyli Varda i Krzysztof Szubarga i Asseco Prokom uciekł na cztery oczka, 61:57. Ostatecznie dwa błędy Jovanovicia (wyszedł za linię końcową i dał się zablokować), pięć punktów niewidocznego wcześniej Piotra Szczotki i seria celnych rzutów wolnych Videnova dały mistrzom Polski zwycięstwo na miarę mistrzostwa sezonu regularnego.
- Po zmianie stron zmieniliśmy nasze podejście, zaczęliśmy grać mocniej na tablicach i dlatego powoli przejmowaliśmy kontrolę nad meczem. Myślę, że graliśmy bardzo konsekwentnie i dlatego zwyciężyliśmy - stwierdził Pacesas, zaś opiekun Anwilu wyznał - Zdecydowanie nie umieliśmy odnaleźć swojego rytmu gry w ataku i zabrakło nam cierpliwości. Na wynik meczu z pewnością miał wpływ również fakt, że w ostatnim czasie nie trenowaliśmy w pełnym składzie. Łukasz Majewskki był ostatnio chory, a nadal niezdolny do gry jest Stipe Modrić. Jego strata jest dla nas bardzo bolesna, bo choć on nie notuje jakichś super statystyk, to jest takim drugim playmakerem w ataku i jest nam bardzo potrzebny.
Anwil Włocławek - Asseco Prokom Gdynia 68:73 (20:11, 18:18, 11:23, 19:21)
Anwil: Paul Miller 18, Dardan Berisha 14, Łukasz Majewski 13, Nikola Jovanović 9, D.J. Thompson 6, Chris Thomas 3, Andrzej Pluta 2, Seid Hajrić 2, Scott Morrison 1, Bartosz Diduszko 0
Asseco Prokom: Filip Videnov 21, Ratko Varda 16, Daniel Ewing 12, Piotr Szczotka 9, Krzysztof Szubarga 8, Tommy Adams 3, Ronnie Burrell 2, Adam Hrycaniuk 2, Robert Witka 0, Courtney Eldridge 0