Fantastyczny pościg uwieńczony sukcesem - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - PTG Sokół Łańcut

Koszykarze Sokoła Łańcut potwierdzili wysoką formę w wyjazdowych spotkaniach zdobywając tym razem halę w Stargardzie Szczecińskim. Zwycięstwo nie przyszło im jednak tak łatwo, gdyż drużyna z Podkarpacia praktycznie przez cały mecz musiała odrabiać straty. Spójni nie pomogła nawet znakomita skuteczność Adama Parzycha.

Mimo, że spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, to po "trójce" Rafała Glapińskiego Sokół prowadził 3:2. Goście w tej komfortowej sytuacji nie byli już przez ponad trzydzieści minut aż do decydującego ciosu, który zadali w końcówce. Pierwsza odsłona należała jednak do Spójni. Z dystansu trafił Wiktor Grudziński, a chwilę później to samo uczynił Adam Parzych, który w pierwszej połowie był nie do zatrzymania. Po akcji dwa plus jeden Rafała Kulikowskiego miejscowi prowadzili już 15:7 i nie zamierzali na tym poprzestawać. Słabo prezentował się wypożyczony ze Spójni Marcel Wilczek. Mimo, że wychowanek Zastalu Zielona Góra wyszedł w pierwszej piątce, to nie potrafił znaleźć sobie miejsca na parkiecie.

Chwilowy zryw przyjezdni zawdzięczali Wojciechowi Pisarczykowi i Bartoszowi Dubielowi, który okazał się ich najlepszym graczem. Dwukrotnie z za łuku przymierzył jednak Marcin Stokłosa i to podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza uzyskali dziesięciopunktową przewagę. Podobne rozmiary prowadzenia towarzyszyły im przez dłuższy czas, lecz łańcucianie wykorzystali przestój w ostatnich sekundach premierowej kwarty zmniejszając nieco swoją stratę.

To, że obawy szkoleniowca Spójni nie okazały się bezpodstawne pokazał rzut Piotra Ucinka. Stargardzianie szybko jednak o tym zapomnieli, gdyż swoje show rozpoczął Parzych, który w krótkim odstępie czasu zdobył trzynaście "oczek" dając swojej drużynie najwyższe tego dnia prowadzenie. Koszykarz stargardzkiej ekipy do przerwy zdobył aż 23 punkty, trafiając wszystkie swoje rzuty. Z pewnością gdyby nie fakt, że to goście zwyciężyli można by go było uznać za bohatera spotkania. Sygnał do odrabiania strat podkarpackiej drużynie dał Dubiel. Swoje zrobili też Pisarczyk, Tomasz Fortuna i Glapiński. Ostatecznie mimo blisko dwudziestopunktowej przewagi na długą przerwę Spójnia schodziła prowadząc "tylko" 43:33.

Choć Sokół odrobił sporą część strat, to tylko goście mogli się spodziewać scenariusza, który nakreśliły kolejne minuty. Początek trzeciej odsłony przyniósł nerwową grę z obu stron. Wszystko to jednak sprzyjało drużynie prowadzącej. Po czterech minutach ponownie o sobie przypomniał Parzych trafiając po raz piąty zza linii 6,75m. Tym samym odpowiedział Wilczek, lecz rezerwowy, Sławomir Buczyniak, rzucił dwie kolejne "trójki". Spójnia prowadziła wtedy 52:38 i wydawało się, że gospodarze zmierzają po zwycięstwo, które przybliży ich do gry w play-off. Nic z tych rzeczy. Gospodarze po raz kolejny stanęli, a Sokół mimo, że nie imponował, to odrabiał straty. Przeciwko swoim byłym kolegom nie radził sobie wychowanek łańcuckiej drużyny, Jerzy Koszuta, który dodatkowo miał problem z przewinieniami. Po trafieniu aktywnego w tym okresie Fortuny na tablicy widniał wynik 53:49.

Na przełomie kwart cztery punkty zdobył Arkadiusz Soczewski i fani gospodarzy znów mogli odetchnąć. Fortuna, Maciej Klima i Ucinek jednak nie odpuszczali trzymając swoją drużynę w grze. Jeszcze po trafieniu Parzycha miejscowi prowadzili 65:56, lecz w decydujących minutach kompletnie stanęli. O ich niemocy niech świadczy fakt, że ostatnie czternaście punktów spotkania padło łupem gości. Swoją rolę odegrali też sędziowie, lecz to nie oni są winnymi porażki stargardzian, a sami koszykarze Spójni, którzy w decydujących momentach popełniali błąd za błędem. Nie tylko w ataku, ale i w obronie. Szalał Dubiel, a decydujący rzut oddał Pisarczyk, który na ponad dwie minuty przed końcem dał swojej drużynie ponowne prowadzenie. Zaszokowani kibice liczyli jeszcze na kolejny dreszczowiec, być może z dogrywką, lecz nic takiego nie nastąpiło. Łańcucianie nie mieli zamiaru już się mylić, a stargardzianie trafiać nawet z linii rzutów wolnych. Wszystko to sprawiło, że po końcowej syrenie to w przyjezdnej ekipie wybuchł okrzyk radości.

Stargardzianie mimo świetnej pierwszej połowy zaprzepaścili znakomitą okazję na zwycięstwo przybliżające ich do fazy play-off. Być może na ich postawę wpływ miał fakt, że rozegrali trzecie spotkanie w przeciągu ośmiu dni, a rywale ostatni pojedynek stoczyli jedenaście dni temu. Nie zmienia to faktu, że Sokół potwierdził miano najlepszej drużyny na wyjazdach rewanżując się Spójni za porażkę przed własną publicznością.

Spójnia Stargard Szczeciński - PTG Sokół Łańcut 68:74 (21:15, 22:18, 12:16, 13:25)

Spójnia: Parzych 29, Buczyniak 8, Grudziński 7, Koszuta 6, Stokłosa 6, Soczewski 4, Bodych 4, 6, 13:25)Kulikowski 3, Stępień 1, Grzegorzewski 0.

Sokół: Dubiel 22, Fortuna 15, Glapiński 10, Pisarczyk 10, Klima 7, Ucinek 6, Wilczek 4, Chromicz 0, Szurlej 0.

Komentarze (0)