Mateusz Zborowski: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z koszykówką?
Tomasz Wojdyła: Moja przygoda ze sportem zaczęła się od hokeja na lodzie, później piłka nożna i dopiero w 5. klasie szkoły podstawowej wypatrzył mnie trener z grupy naborowej Śląska. Tak się zaczęła moja przygoda z koszykówką.
Mecz, do którego wracasz pamięcią?
- Nie ma jednego, konkretnego spotkania. Może te, który dały awans do ekstraklasy.
Koszykarski idol?
- Na obecną chwilę chyba Shaquille O'Neal.
Ulubiona forma spędzania wolnego czasu?
- Relaks z książką w ręku.
Ideał kobiety?
- Moja dziewczyna.
Gdybyś nie został koszykarzem, to?
- Byłbym prezesem banku (śmiech).
Twoja mocna strona?
- Charakter i wola walki.
Twoja słabość?
- Przy mniej ważnych meczach miewam problemy z koncentracją.
Ulubiony napój?
- Wino.
Trener, którego najlepiej wspominasz?
- Jacek Winnicki.
Czego byś nigdy w życiu nie zrobił?
- Nigdy nie skrzywdziłbym człowieka.
Największe marzenie?
- W szczęściu dożyć do starości.
Trzy rzeczy, które zabierzesz na bezludną wyspę?
- Książkę, dobrą muzykę i butelkę wina.
Życiowe motto?
- Nigdy się nie poddawaj!
Idealny kandydat na trenera kadry?
- Ciężko mi powiedzieć...