Może kiedyś znowu zagram? - rozmowa z Iwo Kitzingerem, zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia

Iwo Kitzinger był postrzegany jako jeden z największych talentów młodego pokolenia w Polsce. W swojej karierze był już zawodnikiem takich klubuów, jak PGE Turów Zgorzelec czy Trefl Sopot. Teraz jest częścią Asseco Prokomu Gdynia. Dotychczas jednak nie było zbyt wielu okazji, żeby móc oglądać tego przebojowego rzucającego na koszykarskich parkietach. Na starcie sezonu 2010/2011 Kitzinger boryka się bowiem z kontuzją.

Krzysztof Kaczmarczyk: Asseco Prokom w ubiegłym tygodniu przegrało drugi meczu w Tauron Basket Lidze. Tym razem lepsza okazała się ekipa PBG Basket Poznań. Co zadecydowało o porażce w stolicy Wielkopolski?

Iwo Kitzinger: Zadecydowało kilka czynników. Brak zespołowości, brak skupienia... Wiele można podkreślać. Generalnie przegraliśmy, bo zdobyliśmy mniej punktów od przeciwników.

Pojawiliście się w stolicy Wielkopolski może w nie najsilniejszym składzie, ale i tak byliście stawiani w roli faworyta. Myślisz, że wasza porażka w tym meczu to duża niespodzianka?

- Każda porażka mistrza Polski jest niespodzianką.

W Poznaniu rozpocząłeś mecz w pierwszej piątce. Oznacza to, że wróciłeś już do swojej optymalnej formy fizycznej, czy przed tobą jeszcze sporo pracy?

- Formy nie złapałem jeszcze, bo mało trenowałem. Poza tym problemy z kostką odbijają się na efektywności, której po prostu nie było.

No właśnie. Od początku rozgrywek zmagasz się z pewnymi problemami zdrowotnymi, które sprawiły, że w sezonie 2010/2011 wystąpiłeś dopiero w dwóch meczach. Możesz powiedzieć dokładnie co się działo z tobą?

- Rzeczywiście sporo meczów mnie ominęło. W Tarnobrzegu grałem pomimo bólu, a w Poznaniu kicha... Skręciłem kostkę na obozie, a przed rozpoczęciem ligi znowu tą sama kostkę podkręciłem. Tym razem została już chyba zmasakrowana. Mimo prób uruchomienia, nie wyszło. Trenowałem, mimo że w dalszym ciągu mnie bolała. Dlatego też kilka dni temu, po wyjeździe do Poznania, zdecydowałem się na zabieg i unieruchomienie stawu na kilka dni. Treningi jednak chcę rozpocząć już w poniedziałek.

Słyniesz z niesamowicie ambitnej gry w defensywie. W meczu z Poznaniem nabiegałeś się sporo za Eddim Millerem. To "męczący" gracz do gry w obronie? Ty dodatkowo borykałeś się z bólem w nodze.

- Miller to bardzo dobry zawodnik, za którym rzeczywiście trzeba się nabiegać. Korzysta z całej serii zasłon.

Kitzinger w poprzednim sezonie był wiodącą postacią Trefla Sopot. Teraz broni barw Asseco Prokomu Gdynia, ale w pokazaniu pełnej dyspozycji przeszkadza mu kontuzja kostki

Jednym z katów Asseco Prokomu Gdynia był twój były kolega z Trefla Sopot Cliff Hawkins. Myślisz, że zatrudnienie go w Poznaniu to dobry ruch ze strony drużyny, w której ty też kiedyś przecież grałeś?

- Tak. Bardzo chwalę klub z Poznania, dobrze, ze wskrzeszono tam kosza. Dla klubu sprowadzenie Cliffa to było bardzo dobre posunięcie. Jest to dobry zawodnik, który w każdej drużynie by się przydał, szczególnie jeśli mówimy o grze w obronie.

Przed sezonem zamieniłeś kluby z Trójmiasta, przechodząc z Trefla do Asseco Prokomu. Jakie cele sportowe stawiałeś sobie w związku tym ruchem?

- Celem sportowym jest mistrzostwo Polski i awans w rozgrywkach Euroligi oraz VTB. Indywidualnie natomiast chcę wrócić do dawnej formy, kiedy niczego się nie bałem.

Bierzesz udział w ciekawym pomyśle, jakim jest gra twojego zespołu w trzech rozgrywkach. Dochodząc do optymalnej formy, liczysz na powołanie do kadry meczowej na Euroligę czy VTB?

- Oczywiście, że liczę na występy w pucharach. Niestety kostka na razie nie pozwoliła mi się wybić. Jestem jednak dobrej myśli, patrząc w dalszą część sezonu.

Dochodząc do optymalnej formy i grając w najlepszym polskim klubie, masz jeszcze nadzieję na grę w reprezentacji? Kadra ma problem z zawodnikami na pozycji numer 1 i 2. Myślisz, że to może być twoja szansa? Za rok zagramy ponownie na mistrzostwach Europy.

- Każdy zawodnik chce reprezentować swój kraj na arenie międzynarodowej. Rzeczywiście kadra miała problemy z graczami na tych pozycjach. Na pozycji rozgrywającego nie było nikogo do pomocy Koszarkowi. Musiał to robić Kelati, który jest super strzelcem. Może kiedyś znowu zagram?

Komentarze (0)