Katarzyna Zbrzeźna: Obserwując mecze pod Pana przywództwem można dostrzec, że w koszykówkę wkłada Pan swoje serce, a także mnóstwo energii. Jak więc zaczęła się Pana przygoda z basketem?
Wojciech Kamiński: Bardzo zwyczajnie. Jacek Staroń, kolega z podwórka zabrał mnie ze sobą na trening i tak już zostało. Jeżeli zaś chodzi o serce i energie wkładaną w pracę to myślę, że to kwestia charakteru i podejścia. Jeżeli chce się coś robić dobrze, to jedyna droga.
Dlaczego trener, a nie zawodnik?
- Nigdy nie byłem wybitnym zawodnikiem, dlatego też nie było "ciśnienia" na granie na siłę. Po skończonych studiach nie dogadałem się w Stalowej Woli i postanowiłem iść w inną stronę. Zacząłem studia podyplomowe z zakresu zarządzania na SGH w Warszawie i rozpocząłem pracę jako trener i nauczyciel. Tak już zostało i bardzo się z tego cieszę.
Przeczytałam ostatnio w internecie cytat "koszykówka to nie gra, a kawałek nieba na ziemi". Czym dla Pana jest koszykówka?
- Dla mnie koszykówka to praca. Praca, którą kocham i dlatego cieszę się, że tak właśnie ułożyło się moje życie.
Co uważa Pan za swój największy sukces w roli trenera?
- Na pewno dwa brązowe medale z Polonią.
W swojej karierze miał Pan okazję współpracować z amerykańskim szkoleniowcem Mikem McCollowem ówczesnym trenerem pruszkowskiej drużyny. Jaka jest różnica pomiędzy amerykańską a europejską szkołą trenerów?
- Tak naprawdę to różni się system szkolenia. Zarówno w Europie jak i w Stanach można znaleźć trenerów preferujących odmienne style pracy i filozofie koszykówki.
W 2003 roku był pan asystentem Andrzeja Kowalczyka w
reprezentacji Polski. Czy teraz po 7 latach kolejnych doświadczeń, gdyby przyszła propozycja zostania pierwszym szkoleniowcem skorzystałby Pan?
- Praca z pierwszą Reprezentacją jest marzeniem chyba każdego trenera, ale my mamy pierwszego trenera reprezentacji Polski, wiec nie ma tematu. Na pewno moje doświadczenie po tych siedmiu latach jest większe, ale prawdą jest, że w ostatnich latach prowadzone przeze mnie drużyny nie grały o najwyższe lokaty.
Kilka lat temu bardzo stawiał Pan na Łukasza Koszarka, któremu dość często zdarzało się popełnić jakiś prosty błąd. Teraz Łukasz jest najlepszym rozgrywającym w kraju i liderem reprezentacji
- Nikt już tego nie pamięta, ale w reprezentacji trenera Kowalczyka, gdzie wspólnie z Jackiem Winnickim byliśmy asystentami, debiutowali oprócz Koszarka także Lampe i Gortat. Wydaje mi się, że właściwie cała trójka to liderzy. Raz lepiej zagra Gortat, raz Lampe a innym razem Koszarek, ale każdy z nich jest w stanie pociągnąć drużynę. Co zaś się tyczy Łukasza i naszej pracy z nim w klubie, to chyba każdy w kraju widzi, że w Polonii młodzi zawodnicy maja szanse na rozwój i grę na najwyższym poziomie, lecz wiele zależy od nich samych i nie wszyscy chcą z takiej szansy skorzystać.
Jak Pan ocenia grę reprezentacji i niemoc na wyjazdach? Cztery mecze - cztery porażki.
- W Polsce graliśmy dobrze. Nie jestem na co dzień z drużyną, więc nie wiem co się w niej dzieje i jak trenuje. Myślę jednak, że wszystko siedzi w głowach, bo przegrywaliśmy wygrane mecze.
W zeszłym sezonie Polonia awansowała do play-offów. Czy były to udane rozgrywki?
- Pod względem sportowy sezon uważam za bardzo udany. Organizacyjnie z przyczyn od klubu niezależnych nie było już tak wesoło. Myślę, że gdyby nie te problemy, moglibyśmy ugrać coś więcej niż siódme miejsce.
Polonia przeszła pozytywnie weryfikację licencji na grę w TBL. Czy jednak wystartuje w rozgrywkach?
- Oczywiście. Słyszałem różne głosy z Polski odnośnie naszej przyszłości, ale mogę zapewnić, że prowadzone są zaawansowane rozmowy dotyczące naszych przyszłych graczy. Chcemy w tym roku stworzyć drużynę opartą na młodych Polakach wspieranych przez trzech obcokrajowców, ale co nam z tego wyjdzie zależy w dużym stopniu od samych zawodników.
W 2005 roku z powodu kłopotów finansowych odszedł Pan z Polonii by po roku wrócić do Warszawy. Teraz sytuacja jest podobna
- Bardzo podobna, ale mam nadzieje, że firma Azbud wywiąże się ze wszystkich zobowiązań.
Jakie są Pana plany na przyszłość? Czy wciąż będzie Pan trenerem Polonii, a może otrzymał Pan jakieś inne propozycje współpracy?
- Wprawdzie kontraktu jeszcze nie podpisałem, ale jestem po słowie z władzami klubu i wydaje mi się, że dalej będę trenował Polonię. Sezon będzie dla nas bardzo trudny, bo budżet na zawodników nie jest za duży, ale jak już wcześniej wspomniałem chcemy zainwestować w młodych Polaków i dać im szanse na granie. Co zaś się tyczy innych propozycji, to były, ale jak to czasami bywa nic z tego nie wyszło.
Czy ma Pan jakieś "motto", dewizę którą się kieruje?
- Nie mam "motta", a w swojej pracy staram się połączyć teorie z praktyką.