Trudno powiedzieć czy gwiazdą numer jeden Asseco Prokomu Gdynia jest Qyntel Woods czy naturalizowany Polak David Logan. Należy raczej przyjąć tezę, że obaj są równie ważni dla klubu, a ich postawa uzależniona jest od dyspozycji dnia i przebiegu meczu. Gdzie zaś jest miejsce dla innych tuzów zespołu, chociażby na pozycjach podkoszowych? Ratko Varda swoim doświadczeniem mógłbym obdzielić co najmniej dwóch, trzech innych graczy, Ronnie Burrell był w tym sezonie cichym bohaterem kilku meczów, a przecież wielką pracę blisko obręczy wykonują także Adam Hrycaniuk i jego imiennik, Adam Łapeta.
Dlatego mimo że cały gdyński zespół pozostaje nieco w cieniu błysku Woodsa czy Logana, nie da się nie doceniać siły podkoszowej drużyny, która musi odegrać znaczną rolę w wielkim finale play-off, jeśli Asseco Prokom chce ziścić marzenia o siódmym tytule mistrzowskim z rzędu. Z tym, że wspomniany kwartet w serii półfinałowej został zmiażdżony przez wysokich Trefla Sopot i trener Tomas Pacesas miał tylko kilka dni na odbudowanie dobrej dyspozycji. - Nie ma wyjścia - po prostu musimy przypomnieć sobie, jak prezentowaliśmy się jeszcze nie tak dawno w Eurolidze, gdzie naprawdę nie mieliśmy wielkich problemów w rywalizacji z euroligowymi przeciwnikami - mówi Hrycaniuk.
Polski środkowy z pewnością ma w pamięci spotkania chociażby przeciwko CSKA Moskwa czy Olympiacosowi Pireus, gdzie gdyńska ekipa zdominowała walkę na tablicach właśnie dzięki bardzo dobrej postawie wysokich graczy, takich jak Hrycaniuk, Varda czy Jan Hendrik Jagla. - Jak to jest, że wtedy radziliśmy sobie świetnie, a przeciwko Treflowi było bardzo średnio? Nie wiem... Wiem, że mieliśmy trochę czasu na poprawę i mam nadzieję, że w finale będzie zdecydowanie lepiej - dodaje 26-letni center, który w każdym z 32 spotkań TBL w tym sezonie notuje średnio 5,4 zbiórki i to jedynie w ciągu 18 minut spędzanych na parkiecie.
Finałowy przeciwnik Asseco Prokomu, Anwil Włocławek dysponuje jedynie dwójką typowych graczy podkoszowych: Alexem Dunnem i Rashardem Sullivanem, gdyż inni zawodnicy, w tym silni skrzydłowi, preferują raczej grę dalej od obręczy, na obwodzie. - Mam nadzieję, że po prostu nie pozwolimy rywalowi wygrać walki o zbiórki. Nie ma na to specjalnej recepty. Będziemy starać się ze wszystkich sił - twierdzi Hrycaniuk, zapytany o taktykę przed pierwszymi dwoma meczami finałowymi w Gdyni.
Mimo to środkowy gdynian przyznaje, że nadal podstawową opcją w ataku ekipy są koszykarze obwodowi i to głównie na nich będzie opierała się ofensywna taktyka nakreślona przez trenera Pacesasa. - Nasi podkoszowi zdobywają punkty, ale główny akcent położony jest na obwód. To liderzy są po to w zespole, by trafiać do kosza w najważniejszych momentach. Reszta ma ich wspomagać, ale nie tylko punktami. Tak gramy cały sezon i nic w tej materii się nie zmieni - kończy Hrycaniuk.