Sportino Inowrocław uległo w Stalowej Woli miejscowej Stali. To był już 18 porażka drużyny w Kujaw w tym sezonie. Spotkanie momentami było wyrównane. Goście z Inowrocławia do przerwy przegrywali tylko jednym oczkiem. Po przerwie swoją wyższość udowodnił beniaminek z Podkarpacia. - Byliśmy blisko osiągnięcia zamierzonego celu. Cieszyliśmy się z dobrej gry do przerwy. W pewnym momencie złapaliśmy wiatr w żagle po słabym początku meczu, doszliśmy Stalówkę i do połowy przegrywaliśmy tylko jednym punktem. W trzeciej kwarcie moim zdaniem zagraliśmy zbyt indywidualnie. Gospodarze nam odskoczyli i dowieźli wynik do końca. Dla nas to było ważne spotkanie, gdyż ostatnio graliśmy z potentatami ligi. Wiedzieliśmy, że ciężko będzie z nimi wygrać, ale mogliśmy te potyczki wykorzystać, aby popracować nad własną siłą i wydolnością. Nastawialiśmy się, że ze Stalą możemy powalczyć i wygrać. Nie udało się niestety. Nie jesteśmy zadowoleni. Po raz kolejny schodzimy przegrani. Człowiek może sobie różnie myśleć po tym wszystkim. Na pewno jednak się nie poddamy i będziemy walczyć - powiedział portalowi SportoweFakty.pl gracz Sportino Przemysław Łuszczewski.
Na początku ostatniej kwarty sygnał do ataku dał dwoma trójkami Wiaczesław Rosnowski. Skrzydłowy Sportino pozostał jednak osamotniony i po chwilowym przestoju Stalowcy złapali oddech i osiągnęli przewagę, która pozwoliła odnieść zwycięstwo przed własną publicznością. - Cieszę się, że wpadały nam trójki. Wiaczesław poczuł chyba, że może trafić i mu się udało. Tak to bywa czasami, że jeśli zawodnik czuje się na siłach, to bierze ciężar gry na swoje barki. W konsekwencji nic nam to nie dało. Każdy powinien siebie rozliczyć po tych zawodach, a cały zespół już trener. Popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie i w ataku. Gospodarze zdobyli zbyt dużo punktów po łatwych trójkach, kiedy nie broniliśmy jak należy. To nas praktycznie dobiło - dodał koszykarze ekipy z Kujaw.
W meczu przeciwko Stali w drużynie Sportino trzech graczy 49 z 71 punktów. W zespole gospodarzy większa liczba graczy zdobyła więcej niż 10 oczek. To przyniosło większe korzyści zielono-czarnym. - Niestety tak było. Nie chce nikogo oskarżać. Tak jak już powiedziałem zagraliśmy indywidualnie. Na papierze statystyki wyglądają dość dobrze, a mimo to drużyna przegrywa. Nie oto w tym chodzi. Jesteśmy ostatni i każdy powinien grać zespołowo. Nie ważne ile punktów zdobywa się, ważne jest dobro drużyny - kontynuuje 29-letni zawodnik
W ciągu całego sezonu w drużynie Sportino dochodziło do szeregu zmian kadrowych. Dwukrotnie zmieniano także szkoleniowca. Te zmiany nie pomagały, a wręcz przeszkadzały ekipie z Kujaw w osiąganiu korzystnych rezultatów. - Zawodników przewinęło się chyba z 25, a zostało 15. To praktycznie drużyna piłkarska. Ciężko cokolwiek o tym powiedzieć. Ja się nie będę na ten temat wypowiadać. Jeśli się z kimś gra 2-3 miesiące to jest się zgrany z nim, a gdy ktoś przychodzi i trenuje 2-3 tygodnie to zagranie między zawodnikami jest dużo trudniejsze. Do swoich nawyków czy zachowań koszykarskich trzeba się przyzwyczaić. Na pewno jest ciężko, gdy jest ciągła rotacja. Tak samo jak na ławce trenerskiej. Trzech szkoleniowców w ciągu jednego sezonu to dużo. To trzy różne od siebie koncepcje grania. Taka jest jednak nasza praca - zakończył Przemysław Łuszczewski.