Włocławianie z impetem rozpoczęli szlagierowe spotkanie 20. kolejki. Nie dość, że bardzo twardo bronili, czym wymusili aż dziesięć niecelnych rzutów i trzy straty Polpharmy, to jeszcze skutecznie grali w ofensywie. Dwukrotnie wejściem na kosz popisał się Krzysztof Szubarga, a gdy za trzy kontrze trafił Andrzej Pluta na tablicy pojawił się wynik 12:4 i trener Miliji Bogicević musiał poprosić o czas w połowie kwarty.
Dobrą passę włocławian przerwały jednak nieprzemyślanie zagrania i niepotrzebne straty, a na domiar złego parkiet musiał opuścić wspomniany Szubarga, który popełnił trzeci faul. Goście wykorzystali zastój Anwilu i dzięki szarpanym akcjom Patricka Okafora doprowadzili do stanu 16:16. Jak się jednak okazało, był to dopiero początek świetnej serii środkowego Polpharmy.
W kolejnych minutach oblicze gry nie zmieniło się. Oba zespoły szybko starały się wymieniać podania w ataku, lecz często taka gra przeradzała się w starty. W tym chaosie idealnie odnajdywał się Okafor. Silny jak tur Nigeryjczyk co i rusz wymuszał faule przeciwników i choć jego skuteczność pozostawiała sporo do życzenia (4/11 w pierwszej połowie), to jednak po piętnastu minutach mógł pochwalić się dorobkiem 13 oczek i ośmiu zbiórek.
- Nie udało nam się ograniczyć Okafora, ale za to ograniczyliśmy innych zawodników w drużynie rywala - komentował po meczu Igor Griszczuk i trudno było się z nimi nie zgodzić. Bo choć podkoszowy graczy Polpharmy rozgrywał świetne spotkanie, miał bardzo małe oparcie w innych koszykarzach. Nawet najlepszy strzelec ekipy, Tony Weeden pudłował jak nigdy - tylko 1/6 z gry w pierwszej połowie.
Energia i walka jaką prezentował Nigeryjczyk sprawiła, że rywalizacja na tablicach stała się prawdziwą bolączką włocławian, którzy do przerwy przegrywali w tym elemencie 12:22. Goście bardzo często ponawiali akcje i w pewnym momencie tylko indywidualne zagrania Dru Joyce’a (osiem punktów do przerwy) pozwalały gospodarzom utrzymywać korzystny rezultat. Przy stanie 25:25 dwiema trójkami popisał się Bartłomiej Wołoszyn i kilkupunktowa przewaga Anwilu utrzymała się już do końca połowy.
- Do przerwy spisywaliśmy się całkiem nieźle, ale wiedzieliśmy, że te kilka oczek zapasu to praktycznie żaden zapas i wszystko rozstrzygnie druga połowa - komentował Joyce, a trzecia kwarta rozpoczęła się od kolejnych pięciu punktów Okafora, na które szybko siedmioma oczkami odpowiedział Alex Dunn, więc przewaga Anwilu nie zmieniała się. Gospodarze w dalszym ciągu mieli jednak wielki problemy z zastawianiem własnej tablicy, a na domiar złego rozegrał się Wedeen. Amerykanin, który w pierwszej zdobył tylko cztery oczka, najpierw wykorzystał dwa rzuty wolne za techniczne przewinienie Szubargi, a następnie trafił z półdystansu i to goście objęli prowadzenie 48:51 w 26. minucie meczu.
Trener Igor Griszczuk nie miał więc już nic do stracenia i wpuścił na boisko debiutującego Bretta Winkelmana. Amerykanin potrzebował zaledwie kilku chwil by oswoić się z wrzącą Halą Mistrzów, a następnie rzucił siedem oczek z rzędu i wyprowadził swój zespół na ponownie prowadzenie - 60:53. - Wychodząc na parkiet bardzo chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Niekoniecznie punktami, ale walką i twardą obroną. Okazało się jednak, że kilka razy udało mi się trafić do kosza - mówił po meczu uśmiechnięty Amerykanin, doceniony także przez kolegów z zespołu. - To były bardzo ważne punkty. Brett wykonał olbrzymią pracę - ocenił Joyce.
Rzeczywiście, trafienia Winkelmana okazały się prawdziwy zastrzykiem energii i wiary dla Anwilu, który wyraźnie złapał wiatr w żagle. Na rozpoczęcie decydującej kwarty sześć oczek zdobył wspomniany Joyce i przewaga gospodarzy zwiększyła się do trzynastu punktów - 68:55. Dużo do gry wniósł także Rashard Sullivan, poprawiając nieco statystykę włocławian w kategorii zbiórek, a gdy trójką popisał się Pluta i na tablicy wyników pojawił się rezultat 73:57 stało się jasne, że siedemnaste zwycięstwo Anwilu stanie się faktem.
- Nie zagraliśmy do końca tak, jak sobie planowaliśmy, a dodatkowo w czwartej kwarcie punktowaliśmy zaledwie dwa razy z gry i dwa razy z rzutów wolnych. Tak nie da się wygrać. 19 strat w całym spotkaniu to zdecydowanie za wiele - mówił po ostatnim gwizdku sędziego trener Bogicević, a radości nie krył Griszczuk. - Przede wszystkim cieszy mnie to, że wygraliśmy, ponieważ ten mecz był dla nas za cztery punkty. Za cztery punkty, bowiem wygrana nad bezpośrednim rywalem do drugiego miejsca w tabeli sprawia, że z wyższej pozycji do play-off przystępować będą najprawdopodobniej włocławianie.
Anwil Włocławek - Polpharma Starogard Gdański 78:61 (18:16, 21:18, 21:19, 18:8)
Anwil: Dunn 15 (1x3), Joyce 15, Pluta 10 (3x3), Winkelman 9 (1x3), Sullivan 8 (9 zb.), Wołoszyn 8 (2x3), Szubarga 6, Jovanović 3, Chanas 2, Tuljković 2
Polpharma: Okafor 29 (13 zb.), Weeden 12 (1x3), Angley 4, Dąbrowski 4, Kulig 4, Mirković 4, Majewski 2 (7 zb.), Wiśniewski 2, Ochońko 0