Grupa E:
Panathinaikos Ateny coraz dalej od awansu do Elite Eight. Mistrzowie Grecji i Euroligi z poprzedniego sezonu przegrali na wyjeździe z Maroussi Ateny i żeby zagrać w kolejnej fazie, nie mogą pozwolić sobie na żadną porażkę, a przed nimi przecież jeszcze dwa spotkania z potencjalnie najsilniejszą w grupie FC Barceloną. W czwartek podopieczni Żeljko Obradovicia mieli szansę na szczęśliwie zakończenie spotkania, ale przy stanie 80:78 dla gospodarzy rzut Drew Nicholasa nie doszedł celu. Nic więc dziwnego, że po ostatnim gwizdku sędziego serbski trener nie zostawił na swoich podopiecznych suchej nitki. - Jeśli moim graczom wydaje się, że mecze wygrają się same, to są w wielkim błędzie. Myślałem, że poprzednia porażka z Partizanem podziała na nich mobilizująco, ale tak się nie stało. Teraz przegraliśmy drugie spotkanie i choć nie składamy broni, trzeba przyznać, że znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Radości nie krył za to Georgios Bartzokas, opiekun sprawców sensacji. - Wszyscy postawili na nas krzyżyk już dawno, tymczasem my pokazujemy, że wielkim sercem do gry można wygrywać z najlepszymi. Jestem bardzo dumny ze swoich podopiecznych i liczę, że jeszcze odegramy jakąś rolę w tym sezonie w Eurolidze. Najskuteczniejszym graczem meczu został Nikola Peković, autor 19 oczek, ale szczęśliwszy po 40 minutach był Billy Keys, zdobywca 17 punktów.
Maroussi Ateny - Panathinaikos Ateny 80:78 (21:21, 16:19, 18:17, 25:21)
(Keys 17 (5x3, 5 as.), Homan 13 (7 zb.), Calathes 11 (3x3), Lucas 10, Pelekanos 10 (2x3) - Peković 19, Batiste 15 (7 zb.), Diamantidis 11 (2x3), Nicholas 11 (1x3), Fotsis 10 (2x3, 6 zb.))
1. | Partizan Belgrad | 4 | 2-0 | 131:125 | +6 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Regal FC Barcelona | 3 | 1-1 | 145:136 | +9 |
3. | Maroussi Ateny | 3 | 1-1 | 149:157 | -8 |
4. | Panathinaikos Ateny | 2 | 0-2 | 137:144 | -7 |
Grupa F:
Maccabi Tel Awiw pokonało u siebie Real Madryt, lecz w tabeli grupy F i tak ogląda plecy Królewskich. Do pełni szczęścia i wyprzedzenia ekipy z Hiszpanii zabrakło jednego małego punktu, bowiem na tym etapie w przypadku takiego samego bilansu pod uwagę brany jest stosunek koszy zdobytych do rzuconych, a bezpośredni bilans stosowany będzie dopiero po rozegraniu rewanżów. Tym samym w chwili obecnej wszystkie cztery zespoły tej grupy mają identyczny bilans 1-1 co zapowiada wielkie emocje w przyszłości. W czwartek górą byli jednak podopieczni trenera Piniego Gershona, a autorem zwycięstwa z dorobkiem 20 oczek, ośmiu zbiórek i pięciu asyst został Alan Anderson. - Alan powiedział mi ostatnio na treningu, że możemy pokonać każdy zespół w każdym miejscu i dziś to udowodnił. Chylę czoła przed moimi koszykarzami za to zwycięstwo, bo w tym sezonie zagraliśmy tylko jedno, może dwa tak dobre spotkania, jak dziś. Nie zmienia to jednak faktu, że rozgrywki TOP 16 dopiero się zaczęły - powiedział na konferencji prasowej trener gospodarzy. - Ja również jestem dumny ze swoich graczy, bo walczyli i nie poddali się do samego końca. To dobry znak. O przyczynach naszej porażki nie chciałbym się wypowiadać tuż po meczu, ale na pewno coś nie tak było z rzutami z daleka. Zwykle trafiamy na skuteczności 40 procent, a dziś było mniej - tłumaczył z kolei Ettore Messina. Wśród jego podopiecznych najlepiej zaprezentował się Rimantas Kaukenas, który rzucił 17 punktów.
Maccabi Tel Awiw - Real Madryt 81:76 (18:18, 23:16, 23:20, 17:22)
(Anderson 20 (1x3, 8 zb., 5 as.), Eidson 18 (2x3, 6 zb.), Fischer 14 - Kaukenas 17, Lavrinović 13 (6 zb.), Garbajosa 12 (1x3))
1. | Efes Pilsen Stambuł | 3 | 1-1 | 158:155 | +3 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Real Madryt | 3 | 1-1 | 153:151 | +2 |
3. | Maccabi Tel Awiw | 3 | 1-1 | 153:152 | +1 |
4. | Montepaschi Siena | 3 | 1-1 | 154:160 | -6 |
Grupa H:
Na nieco mniej niż dwie minuty przed końcową syreną Cibona Zagrzeb wygrywała u siebie z Cają Laboral Baskonia 73:71, lecz decydujące akcje mecze lepiej rozegrali goście. Na prowadzenie swoją ekipę wyprowadził najpierw rzutem za trzy Mirza Teletović (16 oczek), a dzieła zniszczenia dokonał Carl English (17). Najskuteczniejszym koszykarzem w drużynie gości nie został jednak ani Bośniak, ani Kanadyjczyk. Był nim z dorobkiem 22 oczek Lior Eliyahu, a co ciekawe - taką samą zdobyczą mógł po spotkaniu pochwalić się również snajper gospodarzy, Marko Tomas. - Caja zasłużyła na dwa punkty za to, że pokazali niesamowitą koszykówkę w drugiej połowie. Zatrzymali nas w obronie i sami zdobyli aż 45 oczek. Nam zabrakło konsekwencji i trochę szczęścia, bo mimo słabszego dnia mogliśmy ten mecz wygrać, gdyby jedna-dwie piłki wpadły do kosza - powiedział Velimir Perasović, trener Cibony. Podobną opinię wyraził szkoleniowiec ekipy z Kraju Basków, Dusko Ivanović. - Druga połowa w naszym wykonaniu była naprawdę dobra. Pokazaliśmy spory wachlarz możliwości w ataku i nieźle broniliśmy. Cieszy mnie ta wygrana, ponieważ nadal pozostajemy w grze o awans do Elite Eight.
Cibona Zagrzeb - Caja Laboral Baskonia 75:78 (23:13, 18:20, 19:25, 15:20)
(Tomas 22 (2x3), Gordon 19 (10 zb.), Andrić 13 (1x3) - Eliyahu 22 (9 zb.), English 17 (4x3), Teletović 16 (3x3, 5 as.), Herrmann 10 (2x3))
1. | Olympiacos Pireus | 4 | 2-0 | 176:154 | +22 |
---|---|---|---|---|---|
3. | Caja Laboral Baskonia | 3 | 1-1 | 163:164 | -1 |
2. | Khimki Moskwa | 3 | 1-1 | 152:157 | -5 |
4. | Cibona Zagrzeb | 2 | 0-2 | 145:161 | -16 |