Do incydentu doszło 14 czerwca około godziny 2:30 nad ranem w rezydencji Camerona Payne'a w Scottsdale. Policjanci zostali wezwani w związku z doniesieniami o słownej sprzeczce między 30-letnim zawodnikiem New York Knicks a jego dziewczyną.
Po przybyciu na miejsce zarówno Payne, jak i jego partnerka twierdzili, że nic się nie stało. Funkcjonariusze poinformowali, że potrzebują jedynie prawdziwego imienia, nazwiska i daty urodzenia Payne'a, aby zakończyć interwencję.
Jednak koszykarz odmówił ujawnienia swojej tożsamości, wielokrotnie podając się za "Terry'ego Johnsona" i podając fałszywą datę urodzenia. Pomimo ostrzeżeń ze strony policji, że jeśli kłamie, zostanie aresztowany, Payne nie zmienił zdania przez blisko 10 minut.
ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdor
W końcu przyznał się do fałszu i ujawnił, że jest Cameronem Paynem, co skutkowało natychmiastowym założeniem mu kajdanek. Jeden z policjantów skomentował sytuację: "To było głupie. To najgłupszy sposób na aresztowanie, jaki widziałem".
Po zatrzymaniu Payne został umieszczony w radiowozie. Gdy funkcjonariusze wrócili po jego rzeczy, dziewczyna próbowała tłumaczyć jego zachowanie, mówiąc: - To jest nazwisko, którym się posługuje. Nie może podawać swojego prawdziwego nazwiska publicznie, bo jest zawodnikiem NBA. Zawsze używa jednego nazwiska, gdy idziemy do klubów czy hoteli".
Według dokumentów sądowych Payne usłyszał dwa zarzuty: utrudniania pracy policji przez odmowę podania prawdziwego nazwiska oraz podania fałszywych informacji. Rozprawa w jego sprawie ma odbyć się w listopadzie.
Mimo zbliżającego się procesu Payne dobrze spisywał się w meczach przedsezonowych Knicks, zdobywając dwucyfrową liczbę punktów w pięciu spotkaniach. Oczekuje się, że wystąpi w barwach Nowego Jorku w meczu otwarcia sezonu przeciwko Celtics już we wtorek wieczorem.