Tym razem się nie udało. To nie był złoty strzał Kinga

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Marcin Bielecki / Matt Mobley z piłką
PAP / Marcin Bielecki / Matt Mobley z piłką
zdjęcie autora artykułu

Jeżeli ktoś miał nadzieje, że Matt Mobley chociaż w małym stopniu będzie przypominał Alexa Hamiltona, to mocno się zawiódł. Pomimo tego King Szczecin i tak ma tytuł na wyciągnięcie ręki. Czy wykorzysta drugą szansę?

- Potrzebowaliśmy zawodnika z takim doświadczeniem, jak Matt. To gracz, który wzmocni nasz obwód. Przede wszystkim nasze rozegranie, ball handling oraz grę pick'n'roll - mówił Arkadiusz Miłoszewski po tym, jak King Szczecin oficjalnie ogłosił podpisanie kontraktu z nowym graczem.

Był nim Matt Mobley. Parkiet szybko zweryfikował, że 29-letni Amerykanin oczekiwań spełnić nie zdołał. W żadnym stopniu. Wystarczy powiedzieć, że ten rzucający w trzech z pięciu meczów finałowych Orlen Basket Ligi nie zdołał zdobyć chociażby punktu.

Co więcej w spotkaniu numer pięć - przegranym przez King z Treflem Sopot 84:88 - spędził na parkiecie zaledwie dwie minuty. - Nie miał energii. Był zagubiony w obronie. Już na początku to widziałem - przyznał trener Miłoszewski.

Czy Mobley pozostanie "w grze"? A może już na dobre zostanie odsunięty na boczny tor i sam koniec ławki Kinga? - Na pewno dostanie szansę. Jak wejdzie w mecz z dobrą energią to zostanie. Jeżeli nie, to będziemy szukali innego rozwiązania - wyjaśnił szkoleniowiec.

Gdy przed rokiem King Szczecin szedł po swoje historyczne, pierwsze mistrzostwo Polski, również dodał w trakcie sezonu do swojego składu zawodnika, który miał robić różnicę. Wtedy wybór okazał się doskonały, bo do drużyny dołączył Alex Hamilton. Ten w finałowej serii ze Śląskiem Wrocław grał kapitalnie, był nawet kandydatem do miana MVP.

Hamilton dawał niesamowitą jakość i przejął wiele obowiązków od Andrzeja Mazurczaka. W tym sezonie przedstawiciele Kinga ponownie próbowali przekonać Hamiltona w trakcie rozgrywek na transfer, ale ten zdecydował się na grę w Izraelu.

Z perspektywy czasu wiadomo, że obrońcy tytułu mają czego żałować, bo z nim w składzie King najpewniej już miałby w swojej gablocie drugie trofeum za mistrza Polski. Mobley, który miał pełnić podobną funkcję, jest tylko cieniem Hamiltona. Nie daje żadnego wsparcia. Jest, a jakby go nie było. Miłoszewski ma przez to ogromne problemy z rotacją na pozycji rozgrywającego, bo Mazurczak pozostał sam.

- Będę cierpliwy. Mam inne wyjście? - mówił w trakcie finałów Miłoszewski na temat Amerykanina. 11 punktów, osiem strat, pięć asyst - to osiągnięcia Mobley'a w pięciu meczach finałów. Łącznie w Kingu rozegrał 16 spotkań - dwa razy zaliczył dwucyfrową zdobycz punktową.

Co jest jego największym problemem? - To jest gość, który nie jest "jedynką". Niestety. I on też o tym wie. Ale nie mamy za dużego wyboru. Musimy się ratować tym, co mamy - przyznał Miłoszewski, który może tylko spoglądać na to, ile wytrzyma będący w wielkiej formie Mazurczak. - Wszystko opiera się na tym Andym, którego męczą, ale on jest profesor - dodał.

Pomimo faktu, że King nie ma wsparcia ze strony Mobley'a i alternatywy dla Mazurczaka, to szczecinianie są o jedno zwycięstwo od obrony tytułu. Szósty mecz finałów Orlen Basket Ligi w czwartek (13 czerwca) o godz. 20:00 w Netto Arenie w Szczecinie. King prowadzi w serii z Treflem toczonej do czterech zwycięstw 3:2.

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także: Trener Kinga ma przeczucie. Zauważył też pewną zależność w finałowej serii Jest ważna informacja ws. Sochana! Wiadomo, kiedy dołączy do kadry Polski

ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty