Drużyna Stali postawiła wysoko poprzeczkę pierwszoligowcom. Losy meczu rozstrzygnęły się w ostatnich sekundach, gospodarze nie wykorzystali szansy na doprowadzenie do remisu. - Chciałem, żeby Marcin Dymała zagrał ostatnią akcję. Miał zagrać jeden na jeden, próbował minąć rywala i wejść pod kosz. Niestety nie udało mu się - mówi Kasper Smektała, trener ostrowian.
W grze popularnej "Stalówki" było widać jeszcze kilka mankamentów ale jej koszykarze mają prawo być usprawiedliwieni. Trener Smektała z tymi zawodnikami pracuje dopiero od tygodnia. Na efekty przyjdzie czas w rozgrywkach II ligi. - Mogę być dumny z tego jaką pracę zespół wykonuje na treningach i powoli wygląda to co raz lepiej. Chłopcy wiedzą, że ciężką pracą, sercem wkładanym na parkiecie i graniem z zębem możemy powalczyć nawet z tak doświadczonym rywalem jak zespół Górnika - komentuje szkoleniowiec Stali.
Opiekun wałbrzyskiej drużyny poważnie potraktował występ w Pucharze Polski. Sensacja jednak była blisko. - Chcemy w tym pucharze zajść jak najdalej. Przeciwnik grał bardzo dobrze, dlatego musieliśmy się sprężyć, żeby odnieść zwycięstwo - mówi Grzegorz Chodkiewicz. W kolejnej fazie tych rozgrywek rywalem Górnika będzie inny drugoligowiec, zespół Doral Nysa Kłodzka.
To starcie dopiero 4 listopada. Dlatego koszykarze z Wałbrzycha skupiają się na występach w I lidze. - Będziemy chcieli się znaleźć w górne części tabeli, powalczyć w play off i ewentualnie powrócić do ekstraklasy - mówi trener Górnika.