To była niespodziewana sytuacja. Gwiazdor Milwaukee Bucks, Giannis Antetokounmpo brał już udział w rozgrzewce przed wtorkowym meczem w ramach Pucharu NBA przeciwko Miami Heat, ale ostatecznie zmuszony był pauzować.
Grek opuścił spotkanie z powodu obrzęku w lewym kolanie, co zostało zauważone podczas przedmeczowej, rutynowej rozgrzewki. Początkowo Antetokounmpo był wpisany na listę jako "prawdopodobny do gry", choć zgłaszano u niego napięcie mięśnia łydki.
Trener Bucks, Doc Rivers, dowiedział się o absencji swojego lidera na godzinę przed meczem, co zmusiło sztab szkoleniowy do szybkiej zmiany strategii. - Giannis rzadko opuszcza mecze. Cokolwiek było przyczyną, decyzja o jego absencji z pewnością była słuszna - komentował w rozmowie z mediami.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Pod nieobecność Antetokounmpo to Damian Lillard wziął na siebie ciężar prowadzenia drużyny, zdobywając 37 punktów i notując 12 asyst. Po meczu podkreślił, jak ważna jest praca zespołowa w takich sytuacjach. - Wszyscy musimy dać z siebie więcej, gdy w składzie brakuje tak kluczowego gracza. Jednak wiem, że koledzy liczą na mnie, abym w niektórych sytuacjach brał na siebie odpowiedzialność - tłumaczył dziennikarzom Lillard.
Mimo trudnego początku sezonu, Bucks zanotowali właśnie piąte zwycięstwo z rzędu i wyrównali bilans (9-9). To znacząca poprawa po fatalnym starcie (2-8).
Bucks mają teraz kilka dni przerwy przed kolejnym meczem, który rozegrają w sobotę w Milwaukee. To czas, który Antetokounmpo może wykorzystać na regenerację, by powrócić do gry w pełni sił.
Grek w tym sezonie w 16 meczach notował dotychczas średnio 32,4 punktu, 11,9 zbiórki i 6,4 asysty, trafiając 61-proc. rzutów z gry. Jest w genialnej formie.