W kraju, który nie ma żadnej ekipy zawodowej nawet drugiej kategorii (Pro Continental) i ledwie trzech zawodników w grupach ProTour, po raz piąty już odbyła się impreza szosowa zaliczana do wąskiego cyklu (24 wydarzenia) najważniejszych na świecie. Organizator Lang nie chwali się na wyrost: Tour de Pologne jest wielkim wyścigiem.
Nie tylko hostessy
Opinię o świetnej organizacji, choć łatwiejszej od oczekiwanej trasie, przedstawiają zagraniczni zawodnicy i goście naszego touru. Podobają im się tłumy przy trasie, o niebo lepsza niż przed rokiem pogoda i wiele innych małych spraw, które decydują o tym, że do Polski warto przyjeżdżać.
Znakomity znawca kolarstwa, korespondent dziennika La Gazzetta dello Sport Claudio Ghisalberti swoją zapowiedź opatrzył fotografią Ballana z "czarującą hostessą wpatrującą się w mistrza". Tour de Pologne to już jednak nie tylko promocja polskich kobiet, choć mediolańska gazeta - jedyna duża relacjonująca za granicą wyścig - nie omieszka dodać w niedzielę, że "Ballan wszedł na podium w otoczeniu hostess o nieprawdopodobnej urodzie".
Ballan ma 29 lat, żonę Danielę i dziecko, ale urokowi polskich blondynek nie można się oprzeć. Na szczęście mistrz świata z Castelfranco Veneto robił co do niego należy na szosie, dwukrotnie popisując się na etapach karpackich i zasłużenie sięgając po drugie w karierze zwycięstwo w etapowym wyścigu.
Zderzenie z elitą
W całym obrazie touru brakuje występu mocnej formacji polskiej. Po raz drugi z rzędu startująca reprezentacja narodowa, teoretycznie grupa najlepszych zawodników jeżdżących w polskich ekipach, jest tylko zastępstwem grupy zawodowej, która po raz ostatni wystąpiła w Tour de Pologne w 2007 roku (Intel-Action).
Efektowna próba Rutkiewicza: najpierw na etapie do Krynicy-Zdrój, a potem do Zakopanego (wygrał siedem z dziesięciu premii górskich) zyskała mu uznanie, na co liczy, również dyrektorów sportowych zagranicznych grup. Olsztynianin, po raz piąty w ostatnich sześciu latach najlepszy Polak w narodowym tourze, z kolejnego miejsca w czołowej dziesiątce nie byłby zadowolony gdyby nie koszulka najlepszego wspinacza.
A to przecież Sylwester Szmyd głośno, nawet w spocie reklamowym, zapowiadał swój atak na wzniesieniach. Potwierdziło się jednak, że najsłynniejszy w tym sezonie polski zawodnik nie ma takiej charakterystyki, która faworyzowałaby go na krótkich, a licznych pagórkach tatrzańskich, gdzie w czwartek i piątek rozstrzygnął się wyścig.
Bydgoszczanin, siódmy ostatecznie w klasyfikacji generalnej w tym samym czasie co Rutkiewicz, żałował tylko tego, że w Krynicy-Zdrój przyjechał na metę za plecami Hiszpana Daniela Moreno (Caisse d'Epargne), bo wtedy on byłby najlepszym naszym zawodnikiem. Polaków wyprzedzili jeszcze Boasson Hagen, Pieter Weening (Rabobank) i Francesco Reda (Quick Step).
Zupełnie nie udał się wyścig Bartoszowi Huzarskiemu (ISD), dwukrotnemu zwycięzcy klasyfikacji górskiej, który również zapowiadał walkę o podium, a nie utrzymał się w czołówce ani w czwartek, ani w piątek.
Największe brawa z grupy pozostałych członków kadry narodowej Piotra Wadeckiego zebrał Maciej Paterski, potrafiący znaleźć się w pierwszej dziesiątce finiszującego peletonu. W pierwszych dniach wyścigu uciekali za to Błażej Janiaczyk i Bartłomiej Matysiak, słabo udało się to Mateuszowi Taciakowi, a w Murzasichlu i Głodówce w piątek pokazał się też oprócz Rutkiewicza Jacek Morajko.
Z czołówki polskich kolarzy na trasie Tour de Pologne zabrakło z pewnością kilku. Przede wszystkim najlepszego wciąż polskiego sprintera Krzysztofa Jeżowskiego, który w czerwcu zdobył pierwszy w karierze tytuł mistrza kraju. Na starcie nie mogli stanąć też Przemysław Niemiec i Tomasz Marczyński, uznani we Włoszech wspinacze z ekipy Miche.
Sierpień, mniejsze zło?
Dla większości polskich czołowych kolarzy Tour de Pologne jest docelową imprezą sezonu i to tam szykują szczyt formy. Dla zagranicznych ekip wysyłających nad Wisłę mocno rezerwowe (tydzień wcześniej zakończył się Tour de France) składy, to szansa na sprawdzenie w warunkach rywalizacji z innymi zespołami elity swoich młodych wilków.
21-letni Jacopo Guarnieri i o rok starszy Edvald Boasson Hagen stali się w ostatnim tygodniu postaciami przywołującymi do wyobraźni popisy na polskich szosach Alberta Contadora (2003) i Marka Cavendisha (2006), którzy pierwsze zwycięstwa w zawodowej karierze odnosili w Tour de Pologne oraz Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków.
Wyścig Dookoła Polski ma 81 lat i coraz większą rangę. Z powodu bliskości terminu z Tour de France nie przyjechało, mimo kategorii ProTour, wiele gwiazd (największą był Ivan Basso, triumfator Giro d'Italia 2006). Termin sierpniowy gwarantuje piękną pogodę, a ten wrześniowy kolizję z Vuelta a España, co jednak z drugiej strony pozwala na przyjazd znakomitych kolarzy niezainteresowanych startem w Hiszpanii (bracia Schleckowie i Cadel Evans w poprzednim sezonie).
Piąty raz w ProTour, po raz kolejny brawa dla Langa. Pierwszy (formalnie) polski zawodowiec z godnym podziwu zaangażowaniem i satysfakcją spełnia sen o wielkim kolarstwie w Polsce. Ballan podarował mu koszulkę mistrza świata i wlał w jego serce ufność w dobrze realizowane zadanie, mogące w przyszłości przerodzić się nawet w myśl o organizacji na polskiej ziemi mistrzostw świata.