Nowy Sącz wręcz oszalał z radości po podwójnym zwycięstwie Polaków. Po starcie w Jaworznie i 220 km z trzema górskimi premiami, najlepszy okazał się Maciej Bodnar z Tinkoff Saxo, a drugi był Kamil Zieliński występujący w barwach reprezentacji Polski. Zawodnicy uciekali niemal od początku rywalizacji, wraz z Łotyszem Gatisem Smukulisem (Katiusza). Peleton nie zdołał ich dogonić.
Dla triumfatora 4. etapu taki scenariusz był wręcz wymarzony, również z uwagi na nieszczęśliwy upadek i złamany obojczyk podczas wyścigu dookoła Kalifornii w maju tego roku. - Pomyślałem już, że ten sezon jest dla mnie skończony po tej kraksie. To dla sportowca zawsze jest jakiś ból. Zwycięstwo po trzech miesiącach przerwy smakuje dwa razy lepiej - przyznał 30-letni kolarz.
[ad=rectangle]
Wspomniana trójka uciekinierów niemal do samego końca trzymała się razem, skutecznie współpracując. Zwycięzca odskoczył rywalom na ostatniej prostej. Drugi na mecie Kamil Zieliński nie mógł narzekać, bo zyskał koszulkę lidera. - Tutaj każdy chciał wygrać. Po prostu motywowaliśmy się nawzajem, żeby dojechać do mety. Na rundach w Nowym Sączu czuliśmy już peleton na plecach. Mówiliśmy sobie o przewadze, jaką jeszcze mamy i po prostu dawaliśmy z siebie wszystko. Chciałem powalczyć na finiszu i czułem się wtedy bardzo pewnie - wyjaśnił Maciej Bodnar.
Dla dwukrotnego mistrza Polski w jeździe na czas start na ojczystej ziemi jest niezwykle istotny. Chodzi o pokonanie obaw przed kolejnym upadkiem, ale też złapanie rytmu przed kolejnymi wyścigami - Przyjechałem tu zbudować dobrą formę na Vueltę i prawdopodobnie na mistrzostwa świata. Po takiej przerwie czuję się świeży i wypoczęty w porównaniu do innych zawodników. Moja kondycja powinna iść tylko do góry.
Warto podkreślić, że Bodnar wygrał pierwszy raz w Polsce, co dało mu awans na 2. miejsce w klasyfikacji generalnej. Wiktoria zbiegła się w czasie z rozpoczęciem górskiej części Tour de Pologne. Podjazd pod Trzetrzewinę koło Nowego Sącza miał 18 stopni nachylenia, ale najtrudniejsze wspinaczki rozpoczną się od 5. etapu z Nowego Sącza do Zakopanego i będą kontynuowane w kolejnym ze startem i metą w Bukowinie Tatrzańskiej.
- Postaram się dziś zregenerować. Odskoczyliśmy już chyba na drugim kilometrze i przejechaliśmy tak ponad 200 km. To był ogromny wysiłek. Już w końcówce widziałem grymas na twarzach chłopaków i sam już byłem mocno zagięty. Przed nami kolejne góry, ale myślę też o czasówce w Krakowie. Bardzo lubię tę walkę z samym sobą. Wygrałem już etap i mogę być teraz spokojniejszy - zakończył zawodnik teamu Tinkoff Saxo.