Maja Włoszczowska, dwukrotna wicemistrzyni olimpijska, znalazła się w centrum politycznej dyskusji po wypowiedzi Andrzeja Dudy. Prezydent stwierdził, że członkostwo w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim (MKOl) wiąże się z wynagrodzeniem, co Włoszczowska musiała sprostować.
Włoszczowska w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" podkreśliła, że członkowie MKOl, w tym ona sama, nie otrzymują wynagrodzenia, a jedynie diety. - Chcę podkreślić jeszcze raz: nie zarabiam w MKOl. Dostaję tylko i wyłącznie diety, jak wszyscy inni członkowie MKOl - powiedziała w rozmowie z serwisem. Dodała, że nie istnieje pojęcie "członka etatowego" związanego z pensją.
Prezydent Duda, w rozmowie na antenie radia RMF FM, zasugerował, że Włoszczowska jako członek MKOl z ramienia zawodników otrzymuje wynagrodzenie. Włoszczowska szybko zareagowała, wyjaśniając, że takie twierdzenia są nieprawdziwe i niezgodne z ideą członkostwa w MKOl.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
Cała sytuacja ma swoje korzenie w propozycji prezesa PKOl, Radosława Piesiewicza, aby prezydent Duda został członkiem MKOl. Włoszczowska wyjaśniła, że członkostwo w MKOl nie jest związane z żadnym etatem, a wszyscy członkowie podpisują dokumenty o braku konfliktu interesów. - Nie ma też żadnych "członków etatowych", którzy dostają pensję. To się w ogóle kłóci z ideą członkostwa! - tłumaczyła.
Włoszczowska zaznaczyła, że jej członkostwo w MKOl wiąże się z poświęceniem czasu i rezygnacją z innych zarobkowych aktywności. - Tak naprawdę to ja na członkostwie w MKOl finansowo tracę, bo dla pracy w komisji zawodniczej poświęcam dużo czasu i często rezygnuję z eventów, które w tej chwili są moją działalnością zarobkową - mówiła. Podkreśliła, że jej celem jest prostowanie faktów, a nie angażowanie się w politykę.