Krzysztof Gieszczyk od początku swojej zawodowej przygody był dziennikarzem. Najpierw w katowickim "Sporcie", od 2008 roku jego teksty pojawiały się na łamach Wirtualnej Polski i WP SportoweFakty. Jego miłością była koszykówka. Obejrzał niezliczoną liczbę spotkań na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym.
Z każdego wyjazdu przywoził potężną liczbę anegdot, historii. Godzinami opowiadał z zaangażowaniem o koszykówce, generalnie o sporcie. To była jego pasja, w tym czuł się jak ryba w wodzie.
Był świetnym redaktorem. Potrafił, jak mało kto, znaleźć odpowiedni pomysł na tekst, pomóc w jego realizacji, odpowiednio go "wyszlifować". Jego potężna wiedza pomagała koleżankom i kolegom po fachu.
O chorobie Krzysia wiedzieliśmy w redakcji od wielu miesięcy. Mimo nierównej walki, nie poddawał się. Pokazywał każdego dnia, że trzeba z optymizmem patrzeć przed siebie. Zarażał wszystkich dookoła śmiechem, radością, humorem.
Jego żarty są już owiane legendą - zarówno w redakcji katowickiego "Sportu", jak i u nas w WP SportoweFakty. Krzysiek potrafił jednym zdaniem rozładować największe napięcie. Był w tym nieoceniony. Podziwialiśmy go za ten niekończący się optymizm.
Był też uczynnym człowiekiem - kolegą, znajomym, przyjacielem. Nigdy nie odmówił pomocy. Zawsze odbierał telefon, odpisywał na wiadomości. Aż do dzisiaj.
Łączymy się w bólu z pogrążoną w smutku rodziną. Małżonce, Synkowi oraz Rodzinie Krzysia składamy wyrazy współczucia.
Krzysiu, na zawsze zostaniesz w naszej pamięci! Zawsze będziesz częścią naszej redakcji. Spoczywaj w pokoju!