W piątek 26 lipca rozpoczęło się wielkie sportowe święto, na które czekali kibice z całego świata. Mowa o igrzyskach olimpijskich w Paryżu, które już od początku robiły wielkie wrażenie. Wszystko za sprawą intrygującej i bardzo efektownej ceremonii otwarcia, która na długo zapadnie w pamięci. Głównie dlatego, że po raz pierwszy w historii odbywała się ona poza stadionem.
Po kilkunastu dniach przepełnionych emocjonującą walką, rywalizacją na najwyższym poziomie, łzami smutku i radości oraz wielkich wyników, przyszła niedziela 11 sierpnia. Można by przytoczyć słowa piosenki "Ta ostatnia niedziela", bowiem właśnie w tym dniu igrzyska w Paryżu przeszły do historii. Tym samym byliśmy świadkami ceremonii zamknięcia.
Rozpoczęła się ona przy efektownym zniczu, którego wygaszenie zapowiadało dalszy przebieg wydarzeń. Płomień w symbolicznym mniejszym zniczu przejął bohater gospodarzy Leon Marchand, który wywalczył przed własną publicznością cztery olimpijskie złota. Wielki pływak ruszył z nim w dalszą drogę.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Wskazał nazwisko polskiego siatkarza. "Filar i opoka"
Uroczystość zwieńczająca sportowe święto odbyła się już na Stade de France, gdzie o medale walczyli lekkoatleci. Na początek nie zabrakło tradycyjnej parady z flagami wszystkich państw, uczestniczących w olimpijskich zmaganiach. Biało-czerwone barwy z dumą dzierżyli srebrna medalistka w boksie Julia Szeremeta i kajakarz górski Wiktor Głazunow.
Następnie do chorążych dołączyli pozostali sportowcy, którzy, podobnie jak tłumy kibiców na trybunach, byli świadkami części artystycznej. Miała ona ważny przekaz i pokazywała niejako tworzenie ruchu olimpijskiego. Tancerze niejako wskrzeszali kolejne koła, które finalnie stworzyły nad sceną olimpijski symbol.
Później rozpoczęła się istna balanga przy rytmach popularnego we Francji zespołu Phoenix. Zgromadzeni przy scenie sportowcy mieli więc okazję, aby nieco odstresować wielkie emocje, które towarzyszyły im w ostatnich dniach. Dalszym punktem programu była już część oficjalna. Jako pierwszy przemawiał prezes komitetu organizacyjnego Tony Estanguet, a później prezydent MKOL-u Thomas Bach.
Po pełnych emocji przemowach nastąpił symboliczny moment przekazania pałeczki kolejnemu gospodarzowi, czyli Los Angeles. Odśpiewano hymn igrzysk olimpijskich, spuszczając w jego trakcie flagę igrzysk z masztu. Następnie mer Paryża Anne Hidalgo podała flagę Thomasowi Bachowi. Ten z kolei przekazał ją Karen Bass, czyli burmistrz Los Angeles, po czym wybrzmiał hymn Stanów Zjednoczonych.
Następnie na Stade de France zapanowała ciemność, a po chwili światła zostały zwrócone w kierunku dachu. Tam czekał już Tom Cruise, który miał do spełnienia kolejną "Mission: Impossible". Popularny aktor niejako spadł z nieba (skoczył z dachu), aby obwieścić Stanom Zjednoczonym, że wielkie sportowe święto nadchodzi.
Po pokonaniu rundki między sportowcami Cruise wszedł na scenę, przejął flagę i wsiadł wraz z nią na motocykl. Aktor pomknął ulicami Paryża i dojechał do samolotu. Następnie byliśmy świadkami obrazków z Los Angeles, gdzie symbol igrzysk został przywitany przez tłumy ludzi, ale także przez światowego gwiazdy muzyki.
Na koniec wróciliśmy na Stade de France, gdzie pojawił się Leon Marchand. Bohater gospodarzy dzierżył w dłoniach olimpijski płomień w małym zniczu. Wszedł z nim na scenę, dołączając do czekających tam oficjeli i sportowców, a potem jak gdyby nigdy nic zdmuchnął ów płomień. Ten symboliczny, acz piękny i wyjątkowy gest, oficjalnie zakończył igrzyska olimpijskie w Paryżu.
Zobacz także:
To oni wywalczyli dla Polski medale w Paryżu!