Dziwna sytuacja w finale Andrejczyk. "Po prostu ogłupiałam"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk
zdjęcie autora artykułu

Maria Andrejczyk wyznała po finale igrzysk olimpijskich, że podczas konkursu ktoś zmienił jej znacznik na rozbiegu. - Po prostu ogłupiałam - mówiła oszczepniczka, która zajęła w Paryżu ósme miejsce.

Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Spory zawód sprawiła swoim kibicom Maria Andrejczyk w finale rzutu oszczepem na igrzyskach w Paryżu. Nasza lekkoatletka była naszą kandydatką do medalu po znakomitych kwalifikacjach, w których okazała się najlepsza po rzucie na 65,52 m.

W finale ten wynik dałby srebrny medal. Niestety, w sobotni wieczór 28-latka nie rzucała oszczepem tak daleko jak dwa dni wcześniej.

W swojej najlepszej próbie uzyskała 62,44 m, co wystarczyło do zajęcia ósmej pozycji.

ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon zawiódł w finale? "Zabrakło tych strzelb"

Srebrna medalistka olimpijska z Tokio postawiła na szczerość w rozmowie z polskimi dziennikarzami. I nie ukrywała wielkiego rozczarowania.

- Nie będę owijać w bawełnę, spieprzyłam robotę koncertowo. Poziom był żałośnie niski. Strasznie żałuję, że nie wykorzystałam swojej szansy. Ale widziałam, co się działo z moim organizmem przed finałem i przeczuwałam, że może być różnie - powiedziała.

Okazało się, że przed najważniejszym startem sezonu Polkę ponownie dopadły problemy ze zdrowiem. Ale to nie koniec.

Otóż po zawodach Andrejczyk wyznała, że podczas finału doszło do zadziwiającej sytuacji. Przed startem każdy zawodnik według uznania zaznacza sobie na rozbiegu znaczniki, dzięki którym wie, gdzie rozpocząć rzut.

I przed trzecią kolejką znaczniki ustawione przez Polkę zostały przez kogoś zmienione.

- Rozbieg, który miałam, ćwiczyliśmy z trenerem od zimy i ja to znam na pamięć, na początku sezonu świetnie to wychodziło. Ktoś mi prawdopodobnie przesunął mój rozbieg, bo kompletnie nie trafiałam. Raz po raz to nie był ten rytm, po prostu ogłupiałam - tłumaczyła.

- Przed ostatnim rzutem się wkurzyłam i odmierzyłam jeszcze raz. Okazało się, że to w ogóle nie było to, co sobie ustawiałam. Ale tak też było w kwalifikacjach, gdy ktoś mi zabrał znacznik z bieżni - dodawała.

Andrejczyk nie zamierzała jednak zrzucać na to winy za brak medalu. Jej zdaniem powinna sobie z tym poradzić.

- Nie będę na to zwalać, że ktoś mi popsuł oznaczony rozbieg. Najbardziej mi przykro, że sobie z tym nie poradziłam - podsumowała.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty