Marzy mi się zakończenie kariery w Bydgoszczy - rozmowa z Tomaszem Proszkiewiczem, zawodnikiem Nesty Toruń

Tomasz Proszkiewicz ponad miesiąc temu rozwiązał kontrakt z GKS-em Tychy i wrócił do Torunia, by tu zakończyć karierę. Co prawda jego marzeniem byłoby zwieńczenie jej w swoim rodzinnym mieście Bydgoszczy, jednak Proszkiewicz nie sądzi, by było to możliwe.

Paulina Szulc: Jakie były powody, dla których zmienił pan barwy klubowe?

Tomasz Proszkiewicz: Zmieniłem klub ze względów rodzinnych i nic więcej na ten temat nie powiem.

I Toruń był najbliżej?

- Nie tylko dlatego, są jeszcze inne powody. Kiedy odchodziłem, rozmawiałem z panem Andrzejem Kończalskim i wtedy powiedziałem, że jeżeli miałbym jeszcze zmieniać barwy klubowe to tylko wróciłbym z powrotem do Torunia. Zwłaszcza, że z Bydgoszczy tu najbliżej. Wolałem być blisko domu, bo już też za dużo sobie nie pogram. Wiem, że tutaj jest w miarę dobra atmosfera, że miasto przejęło klub. Te względy też są ważne.

Czy nie uważa pan, że wybór gry w I lidze może być krokiem w tył w karierze?

- Wszyscy wiedzą jak gram. Wolę trzymać jakiś poziom i lepiej już nie będę grał. Nie myślałem o tym.

Jaka jest różnica między I ligą a ekstraligą?

- Ja chyba nie muszę oceniać, ani mówić o poziomie I ligi i PLH. To chyba było widoczne w pucharowym meczu z GKS-em Tychy. Widać było czego nam brakuje. Można powiedzieć, że po trochę wszystkiego. A ja nie jestem od tego, żeby to oceniać. Każdy sam widział.

Jakby pan podsumował swoją grę w Tychach?

- Ja jestem ze swojej gry zadowolony. W drużynie była fajna atmosfera. Szkoda tylko, że nie udało się zdobyć złota. Za to zdobyliśmy Puchar Polski, drugie i trzecie miejsce w lidze. Naprawdę mile wspominam te trzy lata. Kibice zrobili mi pożegnanie. Byłem naprawdę w szoku.

Pojawiła się plotka, że mecz Pucharu Polski między Stoczniowcem a Nestą był ustawiony. Co pan o tym sądzi?

- Nie wiem, nie było mnie wtedy. Ale też tak słyszałem. Tą sprawą zajęła się już chyba prokuratura. Pewnie coś tam było.

Jak oceniłby pan grę reprezentacji Polski na turnieju w Sanoku?

- Powiem szczerze, że nawet nie śledziłem przebiegu turnieju. Nie interesuje mnie już reprezentacja, więc nawet nie byłem na bieżąco.

Czy marzy się panu jako wychowankowi BTH Bydgoszcz, reaktywacja hokeja w swoim rodzinnym mieście?

- Zawsze marzyłem o tym. Kiedy odchodziłem z Bydgoszczy w wieku 19 lat myślałem, że fajnie by było kiedyś jeszcze wrócić. Słyszałem, że są jakieś plany reaktywacji, że jest nawet jakaś drużyna amatorska. Na pewno fajnie byłoby zagrać w Bydgoszczy i tam zakończyć karierę. Ale niestety wątpię, że tak będzie.

Czy 16 lat kariery to wystarczający okres by osiągnąć satysfakcję oraz to, co założył sobie pan, kiedy zaczynał przygodę z hokejem?

- Powiem szczerze, że nawet nie myślałem o tym, że będę na przykład grał w Tychach, czy że będę walczył o jakieś medale. Jestem zadowolony z tego co zdobyłem, z przebiegu swojej kariery. Wydaje mi się, że nie było najgorzej.

Nesta rozpoczęła różnego rodzaju akcje mające na celu wypromowanie hokeja z Toruniu. Czy pana zdaniem to dobra droga, by dotrzeć do większego grona kibiców?

- To na pewno jest jedna z dróg promocji hokeja. Ale z pewnością najlepszą byłby jakiś medal, albo gra o najwyższe stawki. Gdyby drużyna je zdobywała, to na mecze przychodziłoby więcej ludzi. Jednak już do tego są potrzebne środki finansowe. Chociaż nie zawsze to jest gwarancją medalu. Przykładem jest Zagłębie Sosnowiec, który od kilku lat się wzmacniał, a i tak nie zdobył medalu. Do sukcesu wszystko jest potrzebne, także atmosfera, ale przede wszystkim pieniądze.

Czy pana przygoda z Nestą będzie krótkotrwała, czy potrwa dłużej?

- Na pewno już nie odejdę do innego klubu, bo powiem szczerze, że już nawet nie chce mi się już nigdzie jeździć. Po całej Polsce jeździłem już tyle lat i mam już tego trochę dosyć. A jak długo ta przygoda będzie trwała to nie wiem.

Czyli będzie chciał pan w Toruniu zakończyć karierę?

- Tak. Już się nigdzie nie będę ruszał.

Komentarze (0)