Mecze w drugiej szóstce były bezsensowne - rozmowa z Janem Steberem, zawodnikiem Energi Stoczniowca Gdańsk

W poniedziałek odbyło się spotkanie zawodników Energi Stoczniowca z kibicami. Jednym z tych, którzy spotkali się z fanami był Jan Steber, Czech który w ostatnim czasie gra pierwsze skrzypce w szeregach biało-niebieskich.

Michał Gałęzewski: Jak ci się podoba taka forma spotkań z kibicami, jak w poniedziałek w Centrum Handlowym Familia?

Jan Steber: Jest to bardzo fajne i powinno być organizowane kilka razy w sezonie. Dla kibiców jest to dobre, dodatkowo promujemy klub. Wszędzie jest tak, że zawodnicy chodzą na spotkania z kibicami.

W Czechach również hokeiści spotykają się z kibicami?

- Oczywiście, że tak. Jest to na trochę innym poziomie, bo hokej obok piłki nożnej jest sportem numer jeden. W Polsce nie jest to jednak takie złe, jak się spodziewałem. Podejrzewałem, że będzie o wiele gorzej. Wszystko jest jednak na dobrym poziomie, a jestem pewien, że będzie jeszcze lepiej.

W Trójmieście mieszka wielu ludzi, ale nie macie zbyt wielu kontaktów z kibicami, choćby w szkołach. Może przez to na trybunach nie ma tylu ludzi...

- Trudno mi powiedzieć. Ja tu jestem od drugiej fazy ligi i grałem w drugiej szóstce. Wielu kibiców nie przychodziło dlatego, gdyż graliśmy z Sanokiem, czy z Krynicą. Gdybyśmy grali z Cracovią, czy z Tychami przyszłoby ich więcej. W Polsce hokej nie jest jednak numerem jeden. Jest piłka nożna, koszykówka...

Jak już wspomniałeś, grasz w Polsce od drugiej fazy. Nie uważasz, że meczów było zbyt wiele? Doprowadziło to do tego, że większość spotkań było o nic...

- Tak, to prawda. Jeśli chodzi o ten sezon w Polsce, to po raz pierwszy widziałem taki system, gdzie już po osiemnastu meczach jest podział na szóstki i gra się nawet z zespołami niższej ligi. Gra tak często w tak krótkim czasie, to zbyt wiele. Trudno nam się grało w Krakowie, bo po meczach z Krynicą, czy Sanokiem trudno było grać na takim poziomie, jak gra Cracovia. Graliśmy dobrze, ale było trudno.

Jaki jest według ciebie poziom hokeja w Polsce?

- Jak graliśmy z Cracovią, to było wszystko dobrze. Byli kibice, dobra atmosfera i zupełnie co innego, niż jak graliśmy w Toruniu, gdzie praktycznie nie było kibiców. Jeśli chodzi o poziom hokeja w lidze polskiej to wiadomo, że nie jest to coś znakomitego. Pozostaje jednak pytanie - jak przy takim systemie podnieść poziom rozgrywek?

Taka Cracovia by mogła sobie poradzić w lidze czeskiej?

- W Ekstraklasie myślę że nie, ale w I lidze na pewno mogłaby rywalizować z powodzeniem.

Pozostała wam walka o miejsca 5-8...

- To nie będą takie mecze, jak te z Cracovią, gdzie graliśmy o awans do półfinału. Tam było jednak bardzo trudno, bo przegrywaliśmy już na starcie przez bonus. Teraz czeka nas mecz z Janowem. Jak zagramy tak, jak w Krakowie, kiedy wszyscy zawodnicy grali na sto procent, a Przemek Odrobny świetnie bronił, to mamy szansę na dobry wynik w Janowie, a w Gdańsku już na pewno musimy wygrać. Jak udałoby się przejść Naprzód, to czekają nas mecze z Jastrzębiem lub Oświęcimiem i również są to drużyny w naszym zasięgu, z którymi możemy spokojnie walczyć.

Jak byś ocenił waszego najbliższego rywala, czyli Naprzód Janów?

- Grałem z nimi w Pucharze Polski w Tychach, gdzie przegraliśmy po dogrywce. Wpływ na tą porażkę miały mecze grane w drugiej szóstce. Naprzód to nie jest jednak jakaś nieosiągalna drużyna, a zespół porównywalny do Stoczniowca. Z Janowem możemy spokojnie wygrać.

Zależy wam na piątym miejscu?

- Oczywiście, że tak. Przed sezonem w Gdańsku były nadzieje na półfinał, ale stało się jak się stało i nie awansowaliśmy do półfinału. Na tą chwilę jednak piąte miejsce też nas będzie cieszyło.

A co sądzisz o swojej postawie w tym sezonie? Z początku nie byłeś za bardzo zadowolony ze swojej gry, a ostatnio strzelasz bramki jak na zawołanie.

- Strzelałem bramki, ale mecze w drugiej szóstce były bezsensowne i zainteresowanie meczem nie było takie, jak powinno być. Z początku było trudno dopasować się do drużyny, trener ustawiał mnie w różnych piątkach. Pod koniec sezonu grałem razem z Romanem Skutchanem i Jarkiem Rzeszutko i bardzo dobrze się z nimi współpracowało.

Jesteś zadowolony z tego, że grasz w Polsce?

- Tak, jestem. Przed sezonem grałem w pierwszej lidze czeskiej, jednak jest kryzys i aktualnie ta liga, to co innego niż to, co było 2 lata temu. Jest bardzo trudna sytuacja i drużyny mają ogromne problemy finansowe i organizacyjne, a zawodnicy nie są zadowoleni z gry. Cieszę się, że gram w Polsce.

Czy dzięki temu że jest mniej spotkań ligowych masz okazję na oglądanie Igrzysk Olimpijskich w Vancouver?

- Teraz jest fajnie, bo jest długa przerwa. Oglądałem ostatnio mecz Czechów z Rosją i Kanady z USA. Na porannym treningu byłem bardzo zmęczony (śmiech, dop.red.). Na szczęście nie ma w tym momencie meczów ligowych i można sobie na to pozwolić.

Jak oceniasz grę swoich rodaków?

- Najpierw było dobrze, ale w meczu z Rosją było już trudniej, bo gdy przegrywaliśmy 1:3 trudno było dogonić rywali. Uważam, że możemy spokojnie awansować do półfinału.

Marzyłeś kiedyś o grze w reprezentacji Czech?

- Oczywiście, że tak. W reprezentacjach młodzieżowych U-18 i U-20 grałem w kadrze narodowej. Reprezentacja seniorów, to jednak inna bajka. To nie jest dla mnie (śmiech, dop.red.).

Źródło artykułu: