Nowe przepisy techniczne to największa zmiana w bolidach Formuły 1 od 40 lat. Zmodyfikowany regulamin na nowo definiuje zachowanie samochodu, próbując rozwiązać problemy, z którymi kierowcy F1 walczyli w ostatnich latach. Mowa przede wszystkim o braku walki koło w koło, a także niemożliwości wyprzedzania.
Prędkość bolidu F1 w dużej mierze zależy od aerodynamiki. Przy poprzednich konstrukcjach, wystarczyło jechać zaraz za innym samochodem, aby dochodziło do zakłócenia przepływu powietrza. To z kolei wpływało na zachowanie maszyny. Bolidy w takich warunkach traciły niemal połowę siły docisku. Efekt? Nie mogły jechać szybciej i zbliżyć się do rywala, nie mówiąc już o jego wyprzedzeniu.
Rewolucja ma odmienić F1
Eksperci zatrudnieni przez FIA i F1 przez wiele miesięcy opracowywali nowy regulamin, korzystając przy tym z symulacji komputerowych. Udało im się stworzyć rozwiązania, za sprawą których bolid jadący w tyle zachowa ok. 85 proc. siły docisku, a nie 57 proc. - jak miało to miejsce wcześniej.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
Ponadto mocno ograniczono szarą strefę w przepisach. Bolidy, jakie oglądać będziemy od sezonu 2022, powinny w dużej mierze wyglądać podobnie. To nieco zabija element innowacyjności, z którego znana jest F1, ale powinno gwarantować bardziej wyrównaną rywalizację.
- Może nie trafiliśmy w dziesiątkę, jeśli chodzi o jazdę bezpośrednio za innym bolidem, ale i tak wykonaliśmy gigantyczny krok naprzód względem poprzednich regulacji. Stare bolidy były okropne - przekazał BBC Ross Brawn, dyrektor sportowy F1.
- Każda decyzja, którą podjęliśmy, nie miała na celu ciągnięcia tego sportu w dół, ale uczynienia bardziej konkurencyjnym dla większej liczby zespołów. Chcieliśmy, aby rywalizacja była bardziej wyrównana - dodał Brytyjczyk.
Koniec z dominacją?
Era hybrydowa, która nastała w F1 w roku 2014, naznaczona została dominacją Mercedesa. Przyniosła sześć tytułów mistrzowskich Lewisa Hamiltona i jeden Nico Rosberga. Dopiero w ubiegłym sezonie passę zwycięstw niemieckiej ekipy udało się przerwać Maxowi Verstappenowi z Red Bull Racing.
Gdy wcześniej dochodziło do resetu przepisów, w roku 2009 sytuację wykorzystał Brawn GP, zarządzany przez obecnego dyrektora sportowego F1. W nowej rzeczywistości kompletnie nie odnalazły się za to Ferrari i McLaren, które do tamtego momentu rządziły F1.
Czy nowy regulamin sprawi, że w sezonie 2022 Mercedes i Red Bull przestaną seryjnie wygrywać? - Nie sądzę, aby doszło do radykalnej zmiany. Wyścigi będą bardziej wyrównane, a niektóre z ekip ze środka stawki znacznie zwiększą swoją konkurencyjność. W zeszłym roku było pewne, że wyścig wygra Mercedes albo Red Bull. W tym roku tych zwycięzców może być więcej. Mamy świetnych kierowców w innych ekipach - Norrisa w McLarenie, czy też Leclerca i Sainza w Ferrari - wyliczył Brawn.
Nie bez znaczenia może być to, że Mercedes i Red Bull w sezonie 2021 toczyli walkę o tytuł do ostatniego wyścigu. Obie ekipy tym samym musiały nieco odpuścić prace nad nowym bolidem. - Widzę podobieństwa do tego, co wydarzyło się w roku 2008. Wtedy McLaren i Ferrari walczyli do samego końca, aż padli na twarz. To odbiło się na ich formie w sezonie 2009. Jednak nie przewiduję, by teraz komplikacje były równie poważne dla Mercedesa i Red Bulla - dodał dyrektor sportowy F1.
Większa rola kierowcy
Nowe przepisy sprawiają, że na znaczeniu stracił docisk generowany przez przednie skrzydło, które stało się prostsze i mniej czułe. Formuła 1 odeszła przy tym od płaskich podłóg w bolidach, które były stosowane od roku 1983. W podłogach pojawiły się za to tzw. tunele Venturiego, które mają odpowiadać w głównej mierze za docisk aerodynamiczny.
Oznacza to, że nieco zmieni się widok bolidów F1 na torze. - Tamte samochody wyglądały dość głupio. Były mocno pochylone, przysiadały na nosie i machały tyłkami w powietrzu - opisał zachowanie maszyn, które przeszły już do historii, Brawn.
Bolidy wykorzystywać będą tzw. efekt przyziemny. To rozwiązanie, które było obecne w F1 w latach w 1978-1982. Część kierowców, która miała okazję już pracować w symulatorach, zwraca uwagę na to, że maszyny po zmianach są trudniejsze w prowadzeniu. To cieszy szefów FIA.
- Uważamy, że łatwość prowadzenia i właściwości ułatwiające działanie maszyny, niekoniecznie są czymś pożądanym. Chcemy, by to kierowcy robili różnicę. Chcemy, by bolidy były trudne w prowadzeniu - ocenił Nikolas Tombazis, szef FIA ds. technicznych.
W padoku F1 da się już usłyszeć plotki o ekipach, które myślą nad tym, jak obejść nowe przepisy. Bolidy będą zyskiwać, im bliżej znajdą się nawierzchni. Dlatego wizja używania elastycznych materiałów będzie kusić wybrane zespoły. Dość powiedzieć, że już w zeszłym roku mieliśmy małą wojenkę pomiędzy Mercedesem a Red Bullem o elastyczne tylne i przednie skrzydła.
- Będziemy mieć oko na elastyczność podłóg. W razie potrzeby, będziemy wprowadzać nowe testy, które ukrócą takie praktyki. Na pewno pojawią się obszary w przepisach, które trzeba będzie wzmocnić nowymi rozporządzeniami, w miarę rozwoju sytuacji - zapowiedział Tombazis.
- Na pewno będą spory. Bez nich nie byłoby F1. Naiwnością byłoby sądzić, że Formuła 1 stanie się teraz oazą spokoju - podsumował Brawn.
Czytaj także:
Bez klękania kierowców przed startem F1. Nie wszystkim to się podoba
Red Bull stawia na kryptowaluty. Zgarnie fortunę