Valtteri Bottas otrzymał szansę regularnej jazdy w Formule 1 w roku 2013. Fin trafił wówczas do Williamsa, który przeżywał trudny okres. Zespół w całej kampanii zdobył ledwie 5 punktów i wyprzedził jedynie dwie małe ekipy - Marussię i Caterham, które chwilę później zbankrutowały i wycofały się z F1.
Trudny debiut sprawił, że ledwie kilka miesięcy później Bottas popadł w depresję. - Był taki moment, że wsiadałem do samolotu, a ówczesna dziewczyna powiedziała coś w stylu "mam nadzieję, że lot pójdzie dobrze". Odpowiedziałem wtedy, że jeśli dojdzie do katastrofy, to co z tego? Przynajmniej pozbędę się tego wszystkiego wokół - powiedział 32-latek w telewizji Supla.
Dziewczyna wysłała go na leczenie
- Takie myśli, że wszystko jest bez znaczenia, zaczęły mi coraz częściej przychodzić do głowy - zdradził Bottas, którego wyniki w F1 w roku 2014 poprawiły się wskutek nagłego wzrostu formy Williamsa.
Zdaniem Bottasa, część kłopotów spowodowana była tym, że znajdował się pod ogromną presją. Nie tylko z powodu wyników, ale również trzymania wagi. W królowej motorsportu każdy gram ma znaczenie, dlatego Fin musiał uważać co je i ściśle kontrolował swoją dietę.
- To trochę wymknęło się spod kontroli. Musiałem wchodzić na wagę każdego ranka i wieczoru. Za każdym razem musiałem być chudszy. Dobrze, że udało mi się z tym skończyć - dodał obecny kierowca Mercedesa.
Aby zbić kilogramy, Bottas wybierał się na dodatkowe przebieżki, o czym nie mówił swojemu trenerowi od przygotowania kondycyjnego. To z kolei sprawiało, że był wyczerpany fizycznie. - Myślałem, że to dobrze dla mnie, że wybieram się na dodatkowe bieganie. Tak jednak nie było - skomentował Fin.
- Najpierw przełożyło się to na problemy fizyczne, takie jak ciągłe zmęczenie. Potem pojawiły się kłopoty ze snem. Właściwie każdego ranka nie byłem w stanie spać po godz. 4. Potem przełożyło się to na stronę mentalną. Gdy twój organizm jest wyczerpany i zaczyna mu brakować energii, przekłada się to na psychikę. W pewnym momencie moja była dziewczyna zasugerowała, że powinienem udać się na leczenie, bo nie jestem już sobą - wyjawił Bottas.
Śmierć kolegi z toru punktem zwrotnym
Bottas w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że "był duchem osoby, którą był wcześniej". Presja wyniszczała go dzień po dniu. - W ogóle nic nie czułem - powiedział kierowca Mercedesa.
Za punkt zwrotny w swojej karierze fiński kierowca uznaje rok 2015, kiedy to zmarł Jules Bianchi. Francuz przez kilka miesięcy znajdował się w stanie krytycznym, po tym jak zanotował poważny wypadek w GP Japonii na torze Suzuka.
- Przeszedłem przez tę mgłę. Powrót do zdrowia zajął mi dwa lata. Kilka razy myślałem, że mój duch odchodzi z tego świata - stwierdził Bottas, który na pewnym etapie brał nawet pod uwagę zakończenie kariery w F1.
- W pewnym momencie wydawało mi się, że moja energia się kończy. Całe moje życie to F1 i nic więcej. Tak naprawdę nie miałem z tego w ogóle frajdy. Nadeszła zima, w trakcie której zacząłem sobie zadawać pytania, czy powinienem dalej startować - dodał kierowca Mercedesa.
Fin w końcu udał się do psychologa, który "krok po kroku" pomógł mu w powrocie na właściwe tory. Los uśmiechnął się przy tym do Bottasa, bo ten przed sezonem 2017 otrzymał szansę transferu do Mercedesa. Tam mógł rywalizować o czołowe lokaty w F1, ale równocześnie ponownie znalazł się pod ogromną presją. Niemcy zaczęli mu bowiem oferować ledwie roczne kontrakty, przedłużane co sezon.
Bottas miał dość ciągłego życia w niepewności i przedłużania umowy co dwanaście miesięcy. Dlatego minionego lata poprosił o wieloletni kontrakt. Jako że Mercedes nie był w stanie spełnić jego żądania, 32-latek doszedł do konsensusu z Alfą Romeo. Ze szwajcarskim zespołem związał się umową na trzy sezony. To daje mu poczucie bezpieczeństwa.
Czytaj także:
To on ma być liderem Alfy Romeo. "Przed nami ogromne wyzwanie"
Finał głośnego zakładu w F1. Kibice pytają: Co to jest?!