Od pewnego czasu w padoku Formuły 1 dyskutuje się o przyszłości Toto Wolffa, bo jego kontrakt z Mercedesem wygasa po sezonie 2020. Austriak był nawet kandydatem na nowego szefa F1, ale taką możliwość zablokowało Ferrari, które nie chce widzieć u władzy królowej motorsportu osoby tak silnie związanej z jednym z zespołów.
Ostatnie plotki łączą Wolffa z Aston Martinem, bo tak nazywać się będzie zespół Racing Point od roku 2021. Jego właścicielem jest Lawrence Stroll, który w ostatnich miesiącach zaprzyjaźnił się z Austriakiem. Obaj panowie mieli wspólnie wracać do Europy po odwołanym Grand Prix Australii.
- Nie będę szefem Aston Martina. Historie na ten temat nie są prawdziwe - powiedział krótko Wolff redakcji "Motorsport Total", nie wchodząc w szczegóły.
ZOBACZ WIDEO: Kubica za Raikkonena? Szef Alfy Romeo nie rozmawiał jeszcze z Finem o nowym kontrakcie
Christian Nimmervoll, redaktor naczelny niemieckiego serwisu, jest zdania, że nie zamyka to całkowicie tematu transferu Wolffa do Aston Martina. Austriak może bowiem zostać jednym z udziałowców zespołu Strolla. W przeszłości Austriak był już m.in. akcjonariuszem Williamsa. Akcje zespołu z Grove sprzedał krótko po tym jak został szefem Mercedesa.
Na odejście Wolffa, pod kierownictwem którego Mercedes zdobył od roku 2014 po siedem tytułów mistrzowskich z rzędu w klasyfikacji kierowców i konstruktorów, miałoby wpłynąć kilka czynników. Ten najważniejszy to zmiana władzy w zarządzie grupy Daimler.
Ola Kallenius nie jest już tak dużym orędownikiem motorsportu jak jego poprzednik, Dieter Zetsche. Dlatego Mercedes, jeśli pozostanie w F1 - bo to też jest niepewne, ma wydawać mniejsze kwoty na królową motorsportu. Ponadto Kallenius ostatnio dwukrotnie wpływał na decyzje Wolffa - kazał mu się wycofać z wojny przeciwko Ferrari i FIA, następnie był też za odwołaniem Grand Prix Australii z powodu koronawirusa. Sam Wolff chciał natomiast kontynuacji weekendu F1 w Melbourne.
Czytaj także:
Koronawirus zmienił plany Kubicy
Zespoły F1 na ratunek Wielkiej Brytanii